Drobne opowieści graniczno - celne

jedziemy
uszczelniać granicę

Idea założenia tego rozdziału jest prosta: kiedyś rozzłościła mnie bezczelność naszych władców - tych z wyboru i tych z mianowania.

To ich zasługą jest swobodny przepływ przestępcow i przemytu przez Polskę, ponieważ skupiają swoją energię na tych, którzy próbują sprawy załatwiać zgodnie z prawem.

Zaczynamy...

Opowiadał mi działacz Polskiej Fundacji Pomocy Polskim Dzieciom na Wschodzie, że na przyklad polski student z Kazachstanu, w marcu musi wracać do Kazachstanu, by przedłużyć wizę w ambasadzie Polski w Kazachstanie, bo w Polsce mu nie wolno. Obrzęd powtarza się co pół roku i jest to skoordynowane tak z zajęciami szkolnymi, by przypadkiem student nie stracił wakacji. Lepiej przecież by stracił zajęcia.

Wszystko to jest tłumaczone wymogami Unii Europejskiej w sprawie uszczelnienia polskich granic.
Te wymogi to nieprawda.
Po pierwsze, w Unii nieprędko będziemy, a po drugie - Unia Europejska nie nie ma prawa domagać się zamknięcia polskich granic dla normalnego przepływu ludzi i towarów do Polski, oni domagają się zlikwidowania nielegalnego przepływu ludzi i towarów z Polski do Unii. Tym bardziej nic Unii do legalnego studenta z Kazachstanu.
Podobno Polska jest niepodległym krajem.

Jakiś polski Bardzo Ważny Matołek, przetłumaczył te życzenia na "konieczność" zamknięcia granic i upierdliwości Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji (Straży Granicznej oraz wydziałów paszportowych administracji państwowej), Ministerstwa Spraw Zagranicznych (ambasady i konsulaty) oraz Ministerstwa Finansów (Główny Urząd Ceł).
Upierdliwość dotyczy wszystkich - obywateli i "lepszych" i "gorszych" krajów, jednak osoby z krajów "gorszych" mają gorzej.

Takie same biurokratyczne matołki w Unii Europejskiej uważają, że wolno im sugerować listę krajów, dla obywateli których, Polska powinna wprowadzać uciążliwe procedury kontaktów ludności, nawet, jeśli to dotyczyć miałoby sąsiednich krajów.

"Polityka" 48/99 cytuje za`"Naszym Dziennikiem", wypowiedź profesora Andrzeja Stelmachowskiego, świetnego obrońcy praw Polaków, którzy nie są obywatelami Polski:
" żalą mi się studenci z Kazachstanu, którzy w Łodzi odbywają adaptacyjne kursy języka polskiego, że ciągle nachodzą ich funkcjonariusze UOP i namawiają do współpracy, sugerując, że w razie odmowy nie mają co liczyć na polskie obywatelstwo lub karty stałego pobytu."
Ciekawe, na co im tacy współpracownicy? Tutaj jest raport UOP za 1999 rok.

Ogółem sytuacja wygląda tak: granica z Kazachstanem dla normalnych ludzi jest zamknięta, do Kazachstanu jeżdżą polskie dary, polscy nauczyciele, polska propaganda, Telewizja Polonia. Co jakiś czas zaprasza się na Boże Narodzenie "pielgrzymkę do Ojczyzny" starych babć i dziadków, których popłakane twarze pokazuje propagandowa telewizja na przykład "Polonia".

Kazachstan nie jest bogatym krajem, Polacy są mniejszością w mniejszości. Wielu z nich swoją polskość ma w pamięci rodziny, często wymieszanej i w papierach, bo nie w postaci obecnego języka polskiego w dialekcie warszawskim i nawet w postaci twarzy mieszkańca Europy środkowej.

Zwykle ich prawdziwą ojczyzną nie jest obecna Polska, ale obecna Ukraina. Złośliwość polityków przesunęła Polskę, ustanowiła przepisy o obywatelstwie i paszporty jako ich wpółczesny wkład w życie ludzi potłuczonych przez Historię. Wymyślono nacjonalizm i Unię Europejską.

Polacy w Kazachstanie widzą Polskę Propagandy Sukcesu, nie widzą Polski Biedy i Bezrobocia. Słyszą, że jest możliwość repatriacji i marzą o lepszym życiu. Nie mogą przyjechać na próbę, zobaczyć, jak tutaj jest i dopiero wtedy rozważyć przesiedlenie. I uwzględnić różnice językowe i rasowe - nagle staną się "Ruskami" albo i "Żółtkami". Nawet stare babcie pamiętające jeszcze jak się mówiło po polsku znają tylko wschodnie wiejskie dialekty, bliższe językowi ukraińskiemu, albo klasyczny wschodni język polskich miast dawnej polskiej Ukrainy. Ten sam język polski, którym posługują się Polacy z Ukrainy, który ich określa w Polsce jako "Ruskich", mimo, że są Polakami.

Skutek jest taki, że kilka tysięcy osób się przesiedliło do Polski i potem jedna trzecia przesiedleńców jest zadowolonych, jedna trzecia nie wie, jak to oceniać a jedna trzecia uważa, że im się pogorszyło w porównaniu z ich życiem w Kazachstanie. Niestety, nie stać ich już na powrót. Wiele rodzin przesiedleńców osiedlono na biednych terenach, gdzie niestety pomoc władz na początku kłuła w oczy miejscową biedotę, której nikt nie pomagał. A po upływie krótkiego okresu przejściowego sytuacja przesiedleńcó się wyrównała: też nikt im nie pomagał, a bezrobocie dopadało ich też.

A wystarczyło zostawić im możliwość podróżowania bez przeszkód i byłoby mniej nieszczęśliwych ludzi.


W listopadzie 1998 ogłoszono, że z okazji nowelizacji Kodeksu Rodzinnego, od 15.11.98, polskie konsulaty nie będą udzielać ślubów, dlatego, że MSZ nie przeczytało znowelizowanej w 1998 ustawy o obowiązkach konsulów.


"Rzeczpospolita" z początku listopada 1998 pierwsza napisała, że polska ambasada w Kanadzie nie sprzedaje polskich wiz obywatelom Kanady podejrzewanym o posiadanie obywatelstwa polskiego, dlatego, że wizę można dać tylko cudzoziemcowi. Paszport polski jest wielokrotnie droższy niz wiza, a niektórym osobom on po prostu nie pasuje. Na dodatek jego wydanie zajmuje strasznie dużo czasu. Czasem za dużo, by zdążyć na pogrzeb do Polski.

Domniemanie polskiego obywatelstwa dotyczy wszystkich osób o polskawym nazwisku, którzy nie umieją się wylegitymować kwitami zrzeczenia się obywatelstwa polskiego, nawet jeśli go nigdy nie mieli. Posiadanie obywatelstwa Kanady o niczym nie świadczy dla urzędników ambasady.

Taka staranność w wyszukiwaniu polskich przodków jest niestety wykazywana prawie tylko przez ambasadę w Kanadzie, bo polskie ambasady w krajach politycznie nieprawidłowych, czyli na wschód od Bugu a na zachód od Alaski, oganiają się od Polaków chcących polskiego paszportu jak tylko mogą. Doszło do tego, że przedwojenne obywatelstwo Polski w połączeniu z powojennym wpisem o narodowości ukraińskiej u dzieci tych ludzi jest obecnie wystarczającym powodem do obecnej odmowy prawa do repatriacji do Polski. Tak pisała "Rzeczpospolita" wiosną 1999.
Opowieść Polaków z Kanady

Planowana nowelizacja ustawy o obywatelstwie polskim (druk nr. 1907.pdf) przewiduje grzywnę za posługiwanie się obcym paszportem w przypadku posiadania (domniemanego?) obywatelstwa polskiego.
Po uchwaleniu tego punktu przez Sejm, (przed obradami Senatu), wypowiedział się o tym Zbigniew Brzeziński - były doradca przezydenta USA, w tonie "a niech mi tylko spróbują..." No tak, ale nie każdy jest sławny... Podobno Senat ma to skreślić...
Ten cyrk będzie trwać jeszcze...


W styczniu 1999 (pewnie wcześniej) wykluł się w Senacie pomysł Karty Polaka, która ma zadowolić z jednej strony poczucie polskiego państwowego "obowiązku" wobec Polaków mieszkających w "gorszych" krajach, a z drugiej strony utrzymać zamknięte granice dla obywateli takich krajów innych narodowości. Poza tym miałaby ona obejmować też cudzoziemskich małżonków obywateli polskich, którzy w tej chwili są pozbawieni jakichkolwiek praw, a są narażeni na "opinię UOP", jeśli tylko czegoś zechcą od Polski, na przykład pozwolenia na dłuższy pobyt.

Jednak "obrońcy" Unii Europejskiej podnoszą lament, że to spowoduje kłopoty dla Unii, bo ona się rozleci, jeśli zostanie zalana przez miliony Polaków, "Polaków" i ich rodzin szczególnie z byłego ZSRR.

Jedynym komentarzem do tej bzdury jest to, że obywatele Wspólnoty Brytyjskiej, których jest o wiele więcej niż Polaków, Rosjan, Kazachów i Ukraińców ogółem, mają wolny wstęp do Wielkiej Brytanii i Unia Europejska się przez to nie rozleciała. No tak, ale Polacy to przestępcy i nielegalni robotnicy, prawda?


Moda na deportacje ojców rodzin

"Rzeczpospolita" przynajmniej 3 razy opisywała przepychanki mężczyzn, obywateli gorszych krajów, którzy mieszkali w Polsce wiele lat, byli tu ożenieni z Polkami i mieli tu dzieci. Mimo starań o pozwolenie na pobyt stały w Polsce, konsekwentnie im go odmawiano, motywując to negatywną opinią UOP - czyli tzw. względami bezpieczeństwa państwa. Sprawy włóczyły się po sądach, nawet NSA przyznawał rację tym osobom, wskazując, że UOP nie uprawdopodobnił przyczyn swojej decyzji. Typową odpowiedzią tajnych organów była tajność sprawy, tylko deportacja człowieka i krzywda rodzin pozbawionych męża i ojca miała być jawna.

Niestety, nowa ustawa o cudzoziemcach z wiosny 2001 utrzymuje prawo UOP-u do tajnego decydowania o jawnych ludziach.


Zapowiadano liberalizację kuriozalnego zapisu wymagającego od osoby chcącej się nawet czasowo osiedlić w naszym pięknym kraju zaświadczenia o braku zobowiązań w kraju pochodzenia.
Pewnie ktoś się zdenerwował, że każą mu dostarczać zaświadczenia o nieposiadaniu długów przy staraniu się na pobyt czasowy z powodu studiów lub pracy w naszym gościnnym kraju. Ale, niech się nie martwi: nadal Polska dba o wierzycieli w innych krajach i nadal wymaga się dostarczanie zaświadczeń o braku zobowiązań wobec nawet osób zamieszkałych w kraju pochodzenia delikwenta.

Ciekawe, kto taki papier wystawi - chyba tylko Bóg wie wszystko, ale nie wystawia papierów...


Kto tu mówi o integracji europejskiej i globalizacjii ?!!

Nasze matoły, zamiast walczyć o polski interes narodowy, by obywatele polscy uczciwie żyjący z granicy mogli żyć i pracować w spokoju, po głupiemu podporządkowują się wszystkim głupotom idącym z Unii Europejskiej. Co ciekawe, nawet z Unii Europejskiej pojawiają się głosy, by granice uszczelniać, ale nie tamować ruchu ludności, a zamykać naprawdę w ostateczności i w ostatniej chwili, jeśli w negocjacjach niczego naprawdę nie uda się wytargować.
Jakoś dziwnie, nasze władze dzielnie walczą przeciwko ich rozsądnym propozycjom: zlikwidowaniu monopoli (nie mylić z prywatyzacją monopolu TP SA - cóż to za gwarantowany interes!!), poprawy stanu naszego środowiska albo zlikwidowaniu niereformowalnych gałęzi przemysłu, zamiast dotowania ich w nieskończoność motywowaną kolejnymi kilkutysięcznymi delegacjami związkowców w Warszawie.

To jest po prostu sabotaż w obliczu postępujacej globalizacji gospodarki światowej. Obcy, a nawet Polacy z innych krajów, nie muszą do nas przyjeżdżać ani ze swoimi pieniędzmi, ani ze swoimi towarami, a tym bardziej z uczciwymi, długoteminowymi inwestycjami i doświadczeniami.

Kazachstan czy Wietnam, dziś biedne, jutro mogą być bogate. Tam ropę znaleziono już, a w Polsce ciągle się jej szuka. Bozia nie dała... Żydówka...


"Wprost" nr 5 (31.01.99) pisało, że obroty polskich targowisk w 1998 roku zmniejszyły się o 40% w stosunku do 1997. Liczba kupców i osób pracujących dla targowisk zmniejszyła się o 20%. O 50% zmniejszyła się wartość towarów wyeksportowanych za pośrednictwem targowisk.
Straty polskiego budżetu z tego powodu ocenia sie na 5-6 mld dolarów, czyli tyle, ile ma wynosić przyszła, hipotetyczna pomoc strukturalna Unii Europejskiej dla biednych regionów Polski.
Jeśli Polska będzie w Unii, oczywiście. Zanim jednak tak się stanie, w końcu 1999 roku, w obliczu katastrofalnego stanu budżetu powalonego przez bankructwo ZUS-u, policja ze strażą graniczną zajmuje się łapaniem handlarzy na targowiskach. Świadkowie opowiadali, że ludzie uciekali przez płoty, porzucali towar, byle tylko nie nawiązać kontaktu z polskimi władcami. Nie ma chleba, są igrzyska.

Mój komentarz:
W ten prosty sposób zabrano ludziom wędke i obiecuje im się rybkę w dość odleglej przyszłości
Rzad osiągnął kolejny znaczący sukces w zwalczaniu wolnorynkowego kapitalizmu, który nie mógł wchodzić w rządowy system korupcji i zysków, bo był zbyt drobny i nienowoczesny, i skazany na naturalną zagładę przez postęp gospodarki światowej wspomagany decyzjami rządu.

(Retyyy!!! Na dodatek Cztery Wielkie Reformyyyyy!!!)
Należy dodać, że tereny przygraniczne są raczej biedne i zaczęły jakoś żyć z granicy, przechodząc do porządku dziennego nad problemami Wielkiej Historii, co było politycznie nieprawidłowe. Politycznie prawidłowa jest kolejka po zasiłek albo jego brak, lub chłopska blokada oraz pusta kiesa państwa w cieniu powiewającej flagi narodowej na oficjalnym wiecu przeciwko inwazji mafii i nielegalnych robotników ze Wschodu. "Rotę" też można uaktualnić, bo nie Niemiec będzie pluł nam w twarz. Dlatego, że go u nas nie będzie, najwyżej podstawi polskiego "słupa". Flaga Unii nie jest tu już niezbędna, a w końcu trzeba jakoś żyć, kiedy legalna praca się nie opłaca lub grozi grzywnami. Dlatego mafie, prostytucja, przemyt, robienie za mrówkę, handel na targowiskach i praca na czarno stały się niezbędnym składnikiem sztuki przetrwania w naszym ukochanym kraju w roku 2001.
Ciekawe, czy wdzięczna (czy naprawdę wdzięczna?) Unia Europejska wyrówna te straty? Już wiadomo: nie wyrówna, a Polska nie dostanie kolejnych miliardów pomocy unijnej w roku 2002, bo na czas nie przygotowano papierów, jak planuje sie je wykorzystać. Wiem z własnego doświadczenia, że pisanie wniosków o pieniądze unijne to ciężka praca, ale można ją przynajmniej próbować wykonać.


O "obrońcach" języka polskiego

22.07.1999 - ładna data, kojarzy się, prawda? - nasz Sejm uchwalił ustawę o języku polskim w celu obrony polskich urzędników przed koniecznością nauki języków obcych. Wysokie grzywny za nieprzestrzeganie ustawy grożą każdemu, kto w sprawach urzędowych, handlowych lub finansowych ośmieli się wyrazić nie po polsku w mowie lub w piśmie. W zamian za to, nieuki jeżdżące na nasz koszt na międzynarodowe spotkania czy negocjacje będą usprawiedliwione: bo i kolesie, i zgodnie z ustawą, po polsku.

W roku 2001 wydano nawet książkę z komentarzem do tej ustawy, czyli wiadrem pomyj dla ustawotwórców. Ale - czy coś z tego wyszło? Nie słyszałam, by próbowano ją nowelizować pod kątem zdrowego rozsądku, a nie procentów programów telewizyjnych robionych poza USA.

Podmiotem polskim zagrożonym karami za używanie innego języka, niż polskiego, jest każdy człowiek zamieszkały w Polsce i każda instytucja, jeśli tylko prowadzi działalność w Polsce. Jaką działalność - nie określono.

Właściwie nawet nie określono, czy karany będzie tylko podmiot polski, czy może też ewentualnie zagraniczny współsprawca przestępstwa obsługi innego języka, niż polski.

Kiedy ten knot wszedł 08.05.2000 w życie, nagle zaczął się lament: obudziła się Unia Europejska i jej wielkie firmy mające oddziały w Polsce. A co oni robili przez pół roku? Jeśli by mnie przyjęli na prawnika, to by mogli zacząć lament, kiedy był jeszcze czas, chociażby na prezydenckie veto.
A teraz to oni mogą sobie czekać na procedurę sejmową i ponieść znacznie większe koszty przekonywania bandy p/osłów niż jednego Kwaśniewskiego...

W czerwcu 2001 zaczęto myśleć o ustawie o handlu elektronicznym. I tu wyszło, że trzebaby zmienić ustawę o języku polskim, tak pisał Computerworld 25/2001 (18.06.2001). Myślę, że chyba chodzi o to by jednak nie karać uczestników tej zabawy, mimo, że bezprawnie czytają oferty oferowane na przykład po angielsku, otrzymują rachunki na przykład po niemiecku, a zamówione towary mogą mieć obcojęzyczne etykiety!.

Polską rządzi banda zasranych głupich nacjonalistówi tyle!.


To się nazywa polska gościnność

.

W ramach akcji "Obcy" w październiku 1998 reeksportowano do Rumunii dużą grupę żebraków rumuńskich mieszkającą w hotelach robotniczych w Rudzie Śląskiej. Chyba płacili uczciwie i nie awanturowali się nadmiernie, jeśli jedyne, czego pewne służby się mogły przyczepić, to był ich zbyt długi pobyt w Polsce. Telewizja pokazała wywiad z 14-letnią matką dwojga dzieci, profesjonalną żebraczką, która powiedziała, że w Rumunii nie ma z czego żyć.

Później przy powtórkach tej akcji pokazywano tylko migawki z autobusów z deportowanymi i stosy odebranego handlarzom towaru, ale raczej nie zapraszano do wywiadów w telewizji. Wyglądało to chyba nieco nieestetycznie i mogło wywołać niepożądane współczucie dla krzywdzonych ludzi. W końcu wiele osób pamięta, jak to sami jeździli na handel lub na roboty...

Wtyka w Straży Granicznej twierdzi, że akcja jest przeprowadzana dość systematycznie. Aby wykonać plan, najpierw robi się naloty na hotele robotnicze, w których mieszkają ewentualni uczestnicy akcji. Jeśli wynik jest marny, to w zapasie są targowiska, a w ostateczności dworce kolejowe.

Jakie są skutki tej akcji, oprócz jakiejś liczby deportowanych cudzoziemców?
Przede wszystkim osiągnięto przekonanie cudzoziemców z "gorszych" krajów, że ich głównym wrogiem jest polska władza. Zwykły przestępca zabierze im trochę, może pobije, ale nie deportuje z zakazem powrotu na kilka lat. A władza polska zabierze wszystko, pobije i deportuje. Dzięki temu stworzono cieplarniane warunki dla przestępców ograniczających swoją działalność wyłącznie do swoich, o ile nie ruszają Polaków. Oczywiste jest, że sami przestępcy mają swoje papiery w idealnym porządku, nawet lepsze niż oryginalne i zawsze pod ręką.


W październiku 1998 pokazano w telewizji migawkę z ośrodka dla uchodźców (czytaj - rodzaj więzienia dla obcych obywateli, których jedynym przestępstwem jest przyjazd do naszego gościnnego kraju i którzy są więzieni na koszt polskich podatników i podobno na zlecenie Unii Europejskiej), w którym grupa ludzi ze Sri Lanki zaczęla strajk głodowy w proteście przeciwko decyzji o ich deportacji do ich ślicznego kraju objętego wojną domową. Komendant ośrodka stwierdził, że strajk głodowy to bzdura, bo do strajkujących przychodzą inni i przynoszą im posiłki.


Polska ustawa o cudzoziemcach z 1997 jest jedną z najbardziej restrykcyjnych w Europie - tak dla "Polityki" 49/98 (05.12.98) stwierdził Jakub Boratyński z Biura Łącznikowego Wysokiego Komisarza ONZ d/s uchodźców w Warszawie. [...]
Wyniki zabawy w ciuciubabkę w latach 1992-2001: 20607 wniosków o status uchodźcy, pozytywnie rozpatrzono 1061 (Rzeczpospolita 27.11.2001).

Dalej stwierdza, że nie ma żadnych szans zalegalizowania pobytu w Polsce wielu cudzoziemców, szczególnie Ormian i Wietnamczyków, mieszkających i pracujących tu, bez niczyjej łaski ani pomocy. Jedną z szans dla nich jest kupienie małżeństwa z obywatelem polskim co próbuje się maksymalnie utrudnić, pewnie wkrótce zacznie się rozbijać nawet prawdziwe plany małżeństw albo z urzędu unieważniać ważne małżeństwa. Innym wyjściem jest założenie przynajmniej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością.

Czy naprawde są tu niepożądani?
Czy muszą wpaść w ręce gangów i mafii i trenować korupcję, bo nie mogą się legalnie bronić? (przed deportacją też).
Nie jest prawdą, że nie tworzą miejsc pracy: wystarczy popatrzeć na niektórych polskich pomocników nieco polalonych handlarzy targowiskowych, których twarze mówią o tym, że nie mają szans na legalną pracę w Polsce, nawet, gdyby wytrzeźwieli do końca życia.

W styczniu 2000 Belgia zaczęła masową akcję legalizacji pobytu nielegalnych imigrantów. 11.01.2000 wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, Piotr Stachańczyk stwierdził dla "Rzeczpospolitej", że taka akcja nie jest potrzebna w Polsce. Pomimo szacowanej przez ekspertów Instytutu Spraw Publicznych liczby nielegalnie osiadłych w Polsce cudzoziemców na kilkanaście do nawet pięćdziesięciu tysięcy osób. Stachańczyk nie umie tych danych potwierdzić, (ale im nie zaprzeczył).


Na blisko 2 miesiące przed przyjazdem papieża do Sandomierza, czyli w końcu kwietnia 1999, policja przeprowadziła obławę na Ukraińców w mieście.
Ludzi połapano na ulicach, zwieziono do jakiejś sali i odstawiono na Ukrainę, nie pytając się, po co i dlaczego byli w tym mieście. Ukraińcy skarżyli się na brutalność (druga "Akcja Wisła" - taki był tytuł artykułu w "Rzeczpospolitej"), a policja mówiła, że wszystko było zgodnie z prawem.
A ja myślę, że obie strony mają rację: to były chyba po prostu ćwiczenia w przeprowadzaniu obław, tylko nikt nie pytał części uczestników o zgodę na wzięcie udziału w zabawie. Dzięki temu zabawa była bardziej autentyczna dla poinformowanych.


Jesienią 1999 znów wybuchła wojna w Czeczenii. Uchodźców łapano na granicy i odstawiano do Rosji. To przecież bezpieczny i demokratyczny kraj - akurat szczególnie dla Czeczeńców. Dopiero w styczniu 2000 zaczęto ich jednak przyjmować.


Około Mikołaja, czyli 6.12.1999 w radiowej Trójce był krótki reportaż z wizyty św. Mikołaja w policyjnej izbie dziecka w Warszawie. Kierownik krótko opowiadał o swoich podopiecznych: dzieciach złapanych, zagubionych, lub poszukiwanych. Wśród nich bywały też dzieci cudzoziemskie.
Jak długo przebywały? - Po kilka tygodni.
Co się z nimi potem działo? - Albo odnajdywali się ich krewni, albo były deportowane bo przyjechały nielegalnie.
Z jakich były krajów? - Rumunia, Armenia, Sri Lanka, Afganistan...

Pytanie niezadane:
Co się z nimi stało po deportacji? Czy nikt nie poczuwał się do odpowiedzialności za osierocone dzieci?

Nowa ustawa o cudzoziemcach przewiduje dwa rozwiązania:
po pierwsze, małoletnich bez dorosłych do Polski po prostu nie wpuszczać, nawet, jeśli mają papiery w porządku i pieniądze,
po drugie, ewentualnie deportować w ręce opiekunów lub administracji państwa pochodzenia.


25.01.2000 pokazano w dzienniku telewizyjnym TVP1 godz. 19.30, pięcioletniego już Karola. Kilka lat temu, kiedy był w szpitalu w Polsce, chory na żółtaczkę, jego matka - Rumunka porzuciła go.
Chłopiec wylądował w najpierw domu małego dziecka, potem, kiedy podrósł, w zwykłym domu dziecka.
Nie ma obywatelstwa, nie jest zameldowany, nie ma prawa do bycia adoptowanym, bo polski sąd nie ma prawa odebrać praw rodzicielskich jego rodzicom, którzy go porzucili.
Właściwie pracownicy tych instytucji przemycają go cały czas: nocują, karmią, ubierają. Wkrótce ma iść do szkoły...
Jeszcze chyba nie wie, jak bardzo jest dyskryminowany...
Dopiero jak będzie miał 18 lat to będzie miał prawo poprosić prezydenta o obywatelstwo.
No dobrze, ale jeśli UOP się nie zgodzi, to co?
To niech się cieszy, że go już teraz nie deportowano, tak jak dzieciaki z historyjki kilka linijek wyżej. W końcu nielegalnie przedłużył pobyt w Polsce.

"Rzeczpospolita" w Magazynie z dnia 11.01.2002 wydrukowała dużą opowieść o porzuconych nielegalnych cudzoziemskich dzieciach w polskich domach dziecka.
Większość opisywanych dzieci jest pochodzenia rumuńskiego, ale też są dzieci mongolskie i ukraińskie. Formalnie nie istnieją: nie mają dokumentów, mimo urodzenia w Polsce nie mają polskiego obywatelstwa, formalnie nie mogą mieszkać, żyć, być ubezpieczone, nie mogą być leczone, nie mogą być uczone. Dyrektorka szkoły, która przyjęła takie nielegalne dziecko wolała pozostać anonimowa, by ktoś się nie przyczepił...

Według umowy o pomocy prawnej między Polską a Rumunią polskie sądy mogą sądzić sprawy pozbawiania praw rodzicielskich według prawa rumuńskiego. Jaki procent sędziów o tym wie?

Sędziowie rodzinni muszą się uczyć sądzić takie sprawy. Tak na prawdę, to najbardziej zadziwiające jest, że prawo polskie, tak dbałe o swoją wydumaną suwerenność, na ochotnika zrezygnowało z władzy, którą mogłoby mieć: prawo do dbania o dobro pokrzywdzonych, bezradnych osób, które są na terenie Polski, bez względu na to, czy drogą urodzenia, z przemytu, czy porzucenia.


Jak zdobywa się paszport w 10-lecie odzyskania (podobno) wolności i niepodległości.

Wiosną 1999 roku ukazało się rozporządzenie (już byłego) ministra spraw wewnętrznych o tym, ze paszport można odebrać w wojewódzkim biurze paszportowym tylko osobiście, a osoba składająca wniosek po raz pierwszy musi dostarczyć odpis swojego aktu urodzenia.

Dla młodej osoby urodzonej w jednym końcu Polski, a mieszkającej w drugim jest to ciekawa atrakcja turystyczna, a może nawet powód do poznania swoich korzeni. Dla mojej osobistej babci, osoby urodzonej w nieistniejącym już państwie, dwie wojny światowe i kilka mniejszych, w tym domowych temu, to już jest wredna upierdliwość władców, mająca na celu pokazanie władzy durniów.
Dodatkową atrakcją jest konieczność osobistego odebrania paszportu. Czym to się tłumaczy? Osoba, która jest zdolna do wyjazdu za granicę, będzie oczywiście zdolna do osobistego odebrania paszportu.
O, taka sobie selekcja wstępna.

Mogę tu dodać, że nawet za komuny władza sprawdzała obywatela sama, bez jego aktu urodzenia i innych form współdziałania.

I w ten prosty sposób instytucja obowiązana do utrzymywania ewidencji ludności, walki z przestępczością i ochrony granic kolejny raz udowodniła swoją bezużyteczność: nie umie sama sprawdzić obywatela, chce by obywatel sprawdził się sam, czy umie się poruszać między różnymi placówkami podległymi tej instytucji. A jeśli ma wiecej lat niż polska niepodległość i urodził się w innym świecie, to siech siedzi na d[...] w domu i nie włóczy się po świecie.
@#$% [....] (autocenzura.)

Jak w końcu załatwiłam ten akt urodzenia? Zapraszam tu.

Wysłałam rządowi wściekły liścik, wysłałam i drugi, odpowiedzi nie dostałam. Pewnie nie byłam samotna, albo nie zasłużyłam sobie. Od 22.03.2000 obowiązuje nowe rozporządzenie (Dz.U 15/2000 poz. 197), w którym odpuszczono sobie częściowo ten debilny bieg z przeszkodami po paszporty.

Ale podobno biura paszportowe wymagają nadal aktu urodzenia. Na wszelki wypadek...


We wrześniu 1999 minister spraw wewnętrznych i administracji Tomaszewski wyleciał ze stołka. Nie dlatego, że był szkodliwy dla kraju przez nadgorliwość i nieudolność. Wyleciał, bo w ramach lustracji podobno znaleziono na niego haka w papierach dawnej bezpieki. Nieoficjalnie mówi się, że podobno chciał obalić rząd Jerzego Buzka - pierwszego ciamajdy Rzeczpospolitej. I co z tego? Nic.


write us / napisz do nasA to już twórczość na różne temaciki.

*. cudzoz.htm O bezsensie nowej ustawy o czudzoziemcach - wiosna 1998

*. nowa.htm Jak złapano Polaka, który samowolnie przedłużył pobyt w Polsce o całe 5 dni!

* masoch.htm Opowieści celne dla masochistów

Kogo to jeszcze obchodzi? Chyba tylko anarchistów:

Raport Rzecznika Praw Obywatelskich o (nie)przestrzeganiu praw cudzoziemców w Polsce w roku 1999 jest pod adresem http://www.ombudsman.gov.pl/aktualnosci/infroczna/329.htm (obecnie http://rpo.gov.pl)


cdn... 29.12.2001
(oj, rośnie, trzeba będzie wkrótce wykonać decyzję administracyjną...)

Okręt w herbie ==============================

indeks http://www.jastra.com.pl/!plan.htm
do strony poczatkowej / to begin page