Gdańsk, 08.10.99
Pan Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej
Aleksander Kwaśniewski
Dotyczy:
Nr. BLO-060/3051/09/99/OM
Ustawy
z dnia 7 października 1999 r. o języku polskim
Szanowny Panie Prezydencie,
Uprzejmie proszę o zawetowanie Ustawy, jako niezgodną z konstytucyjną zasadą wolności gospodarczej i zasadami przyzwoitości w stosunkach międzynarodowych.
Dot. Art. 4.
Jako ilustrację bezduszności tego przepisu przesyłam kopię
autentycznego pisma z ZUS-u do znajomej obywatelki Chin nie znającej języka polskiego, odmawiającego jej prawa
do otrzymywania korespondencji po angielsku. Przedstawicielka ZUS-u powołuje się na
przepisy prawa. Tą samą kopię wysłałam też do Biura Rzecznika Praw Obywatelskich z
prośbą o zbadanie sprawy języka korespondencji. To jest po prostu pogarda dla osoby
zmuszonej do kontaktów z polską instytucją.
Dot. Art. 6. i 7.
Przepisy art. 6 i 7 Ustawy ZAGRAŻAJĄ polskiej gospodarce, a w szczególności
handlowi zagranicznemu, służą jedynie ochronie polskich urzędników przed nauką jezyków
obcych. Dbałość o los polskich konsumentów jest tu tylko marną zasłoną dymną.
1. Nie zdefiniowano pojęć "podmiot" i "obrót prawny".
Prowadzę niewielką firmą sprzedającą polskie wyroby przemysłu okrętowego.
Czy ja mam zmuszać moich partnerów zagranicznych do składania mi ofert po polsku? A
może ja im zacznę składać oferty po polsku i ich zmuszę do nauki polskiego?
Czy ja i moi współpracownicy będziemy ukarani za to, że posługujemy się różnymi językami
w celu porozumienia się z partnerami zagranicznymi?
A może to moi partnerzy zagraniczni zostaną ukarani za posługiwanie się językami innymi niż
język polski?
A może moi partnerzy po prostu popukają się w głowę, pomyślą: "pogłupieli, lepiej sobie
poszukać gdzie indziej" i kupią od kogoś innego?
Czy mi zapłacą, jeśli dostaną fakturę po polsku? Czy ja mam nie zapłacić należności tylko
dlatego, że dostałam fakturę po angielsku?
A może ja sama mam do celów kontroli przez policję językową natychmiast tłumaczyć każdy
tekst przychodzący i wychodzący z firmy, by zdążyć przed kontrolą?
Czy ja naprawdę nie
mam nic lepszego do roboty? A kto bedzie kontrolować poprawność kontrolerów i z jakiego
źródła będą wynagradzani? Czy będzie to z prowizji za nałożone grzywny?
Czy tak wygląda długo oczekiwane wspieranie polskiej gospodarki?
A może tak ma wyglądać
promocja języka polskiego?
2. Czy nie wystarczy, że towar wprowadzany na rynek POLSKI w celu sprzedaży w SKLEPACH ma mieć opisy po polsku? Czy to nie powinien wymusić rynek lub drobna zachęta, ewentualnie rozporządzenie, zamiast nadętych ustaw wspomaganych grzywnami za wiedzę? Zresztą problem polskojęzycznych etykiet na towarach też już jest uregulowany rozporządzeniami.
Dot. Art. 5 i 7.
Po co mi umowa zawarta w języku polskim, jeśli mój partner go nie rozumie? To
podważa jego zaufanie do nas, do polskiego Kodeksu Cywilnego i wszystkich władz polskich,
jeśli "wada językowa" ma być wystarczającą podstawą do nieważności umowy.
Artykuł 5 i 7 podważają zaufanie społeczności międzynarodowej do instytucji państwa
polskiego poprzez zawyżanie pozycji języka polskiego w umowach międzynarodowych.
Umowa powinna być sporządzona w języku zrozumiałym dla obu stron, by uniknąć
nieporozumień. Niechęć urzędników do nauki nie może podważać powagi państwa polskiego.
Wpadka delegacji polskiej w Genewie w czerwcu tego roku dowodzi nie konieczności
posiadania tłumaczy w składzie delegacji, ale konieczności wysyłania kompetentnych
członków delegacji, umiejących się wypowiadać na zadany temat.
Za zasługi wysyłać można
kogoś na wycieczkę, a nie na delegację.
Zbyt dużo znam przypadków zafałszowanych tłumaczeń konwencji międzynarodowych.
Na przykład: Konwencja Berneńska o ochronie gatunków dzikiej fauny i flory europejskiej i ich siedlisk - już 2,5 roku toczę prywatną wojnę z MOSZNiL i MSZ o zakaz tłuczenia ryb prądem opartą na różnicy miedzy tekstem angielskim i polskim "tłumaczeniem".
Szczegóły sa dostępne w internecie:
http://www.jastra.com.pl/klub/konwnur.htm
I co? I nic...
A może jakieś inne sprytne państwo pójdzie za dobrym przykładem Polski i do czego dalej dojdziemy?
Inne drobne uwagi:
Dot. Art.3.1.2
Dla przeciwdziałania wulgaryzacji języka są już przepisy w kodeksach wykroczeń i
karnym.
Dot. Art. 10.1
"Toy Shop", "Snack Bar", "Jeans Shop", itp - kto udowodni, że szyldy sklepów z
takimi napisami nie zawierają nazw własnych zwolnionych od obowiązku tłumaczenia? I tu
osoby oburzone zalewem obcojęzycznych napisów w Polsce nie znajdą ukojenia... I co będzie
dalej?
Tu moja rada, jak to zjawisko ucywilizować: wysłać do sklepu z obcojęzycznym szyldem
kontrolę w postaci cudzoziemca. Jeśli wyjdzie zadowolony i obsłużony, to w porządku, ale
jeśli nie będzie mógł się porozumieć, to czyż obcojęzyczny szyld nie jest nieuczciwą reklamą,
która jest karalna?
Co z Ustawy zostawić?
Preambułę, ze szczególną dedykacją dla prawotwórców i polityków, by nie zaśmiecali języka polskiego swoimi wyczynami.
Podsumowanie:
Niechęć urzędników do nauki języków obcych jest wielka, ukrywają ją pod płaszczykiem ochrony języka polskiego.
Znajomy, (urzędnik państwowy zresztą) powiedział mi:
"jeśli urzędnicy będą umieć języki obce to im trzeba będzie więcej płacić".
Można zrujnować gospodarkę, można zniszczyć polskie firmy, można nawet być w Unii Europejskiej, ale przed GLOBALIZACJĄ się nie ucieknie.
Inaczej urządzimy sobie naprawdę zaścianek, by nie wyrazić się dosadniej.
Proszę o zawetowanie ustawy o języku polskim, uchwalonej przez Sejm w tym roku.
Z poważaniem,
mgr. inż. Barbara Głowacka (dyrektor)
==============================