Poprzednie odcinki:
Ocenia się, że 85% płatników dostarczyło materiały do spisu powszechnego
ludności do końca stycznia, przy czym 70-100% (w zależności od miejscowości)
zawiera błędy (wg. "Polityki" 11/99). Później średnio 85%
dokumentów było z błędami, co dawało ZUS-owi argument w sprawie zapytań o
przepływ pieniedzy, lub właściwie jego brak.
Dodatkowym argumentem, który wyciągnięto dopiero w
lipcu było to, że aż 1,2 miliona obywateli naszego
pięknego kraju ma identyczny numer PESEL, który to argument szybko
odwołano z przeprosinami dla MSW. Potem okazało się, że do listopada
1999 aż 2-3% dokumentów zweryfikowano pozytywnie, inne poprawiono
z urzędu albo odsyłano do poprawki.
Rece i nogi opadają...
Czy naprawdę 85% obywateli się myli a 2% ma rację?
Poza tym cały system PESEL jest bezprawny, bo nie jest oparty na żadnej
ustawie, ale dzięki akcji sprzedaży świadectw udziałowych programu powszechnej
prywatyzacji, jest niedawno zweryfikowany.
Według PC Kuriera z 28.10.1999:
Dostawa skanerów i szkolenie obsługi potrwać miały do końca marca 99
(Computerworld 3/99). ZUS jest już zawalony milionami papierów, których nikt jeszcze nie
przeczytał, a jest ich co miesiąc więcej...
Oprogramowanie skanerów jest raczej marne
- bywały przypadki zwrotów formularzy, bo program OCR
nie rozpoznaje prawidłowo nawet liczb na dostarczonych papierach. Albo
inaczej: przy zadanej wydajności, system nie osiąga wymaganej dokładności,
a pani wstukująca ręcznie ma wydajność i dokładność nieosiągalną w inny sposób.
W kwietniu rozpoczęto akcję zwrotów "błędnych"
formularzy..
Przykładowy powód: nieprawidłowy papier. Potem się jednak wstrzymano,
bo przede wszystkim ludzie nie chcieli niczego poprawiać, szczególnie,
jeśli "błędem" był papier lub drukarka, albo nieprzełknięty przez system, ale
prawidłowy numer identyfikacyjny, czyli po prostu źle działający system.
Wystarczało, że w pliku dokumentów od jednego płatnika znaleziono jeden
"błąd", by mieć wymówkę o niemożności identyfikacji i przytrzymać wpłaty
na przykład wielkiej firmy.
Dopiero w czerwcu rząd się połapał, że wzywanie płatników do poprawy każdego, najgłupszego lub nieistniejącego nawet błędu zrujnuje kasę ZUS, szczególnie, że większość błędów można poprawić automatycznie. Dlatego urodził rozporządzenie pozwalające na korekty z urzędu.
Dodatkowo, zlikwidowało to wykręt ZUS-u, że nie przekazuje dalej pieniędzy, czyli je zjada ("Rzeczpospolita 29.07.99"), bo nie ma możliwości identyfikacji wpłaty, co jest kompletną bzdurą. No i oczywiście, że to nie przyspieszyło przepływu pieniędzy, których po prostu było coraz mniej w systemie.
Mój komentarz przy okazji:
To po jaką cholerę każe się wpisywać obywatelowi dane, które urząd i tak
może sobie ustalić? A nie szkoda czasu obywateli i lasów?
Jednak były głosy poddające w wątpliwość skutki takiej korekty. Co będzie, jeśli automat stwierdzi, że ten co wpłacił to ten, co nie wpłacił? Ten system nie takie numery wycinał...
Dopiero w sierpniu pojawiły się informacje, że po prostu system nie jest w stanie przetrawić tak wielkiej ilości danych, a największe w Polsce superkomputery IBM stoją, bo jeszcze nie ma na nie oprogramowania. System prowizorycznie pracuje na komputerach z bazami Informix, które są zbyt małe do centralnej obsługi całej Polski. Podobno miało to zacząć pracować w listopadzie. Nie zaczęło.
Co będzie, jeśli cały system komputerowy będzie zły?
Wtedy korygowanie
błędów może trwać kilka lat - powiedział wiceprezes ZUS Adam Kapica
"Polityce" 11/99.
POLTAX, Bull, Bull, Bull... Ten system też po
prostu nie działa.
"Program Płatnika" miał być w pełni funkcjonalny w końcu kwietnia, a i to zobaczyliśmy, że nie. Każda nowa wersja dostarczała nowe atrakcje i pułapki dla użytkownika - ofiary systemu.
Pojawiły się dwie wyraźne szkoły sztuki przetrwania kolejnych wersji "Pogromu Płatnika":
Od kwietnia "Program Płatnika" drukuje przelewy, które często były
przyjmowane "po uważeniu": jeden bank brał, inny nie.
Poczty dostały oficjalny zakaz przyjmowania wydruków z "Programu
Płatnika", który odpuszczono sobie dopiero w grudniu 1999.
Powód: niezgodność z jedynym słusznym wzorem przelewu z biura pana
Balcerowicza, czyli brak uzgodnień międzybiurkowych.
Argumentem "merytorycznym" jest inny format daty.
Agent wysłany na pocztę wydobył w sierpniu ściśle tajną informację od pewnej panienki z okienka: ona prywatnie woli wydruki z "Programu Płatnika" niż ręczne gryzmoły na różowym i politycznie poprawnym formularzu, nawet jeśli format daty jest inny, bo go sobie sama przestawi.
Wersja ze stycznia 2000 drukuje przelewy z politycznie poprawną datą. Mała rzecz, a tyle zachodu...
Wielkie firmy marzą o wersji sieciowej z zabezpieczeniem dostępu.
Czy dostaną? Zobaczymy... Zaczynam wątpić...
System przekazów międzybankowych "Eliksir" nie
wytrzymał pierwszego szczytowego obciążenia 15.02.99 i
przypadków szczególnych.
W następnych miesiącach jakoś wszystko przeszło mniej boleśnie.
Poprawiono system, za pomocą przyjmowania pisemnych oświadczeń klientów, że
ich dane są prawidłowe, tylko system ich nie trawi.
Skutek: ZUS chwali się, że w listopadzie 1999 było 1,6 miliona
"niezidentyfikowanych" wpłat i wygraża bankom i pocztom, że może ich
zmusi do ręcznego identyfikowania klientów.
Dla przypomnienia dodam, że tak fundamentalna informacja o płatniku, jak jego pełna nazwa i adres nie została uznana przez władców ZUS za wartą transmisji razem z przekazywanymi pieniędzmi.
ZUS-owski ekstranet
częściowo zaczął działać w kwietniu, ale do lipca nie był całkiem gotowy.
Za to "Computerworld" z 02.07.99 przyniósł rewelację, że z powodu nikłego
zainteresowania ekstranetem, ZUS jednak z niego może zrezygnuje.
Jednocześnie, mimo różnych zapowiedzi, też będzie jednak używana
internetowa poczta elektroniczna. To do czego miałby być ten ekstranet?
Kosztowna zabawka dla kolesiów?
Znajomy agent w TPSA mówił, że dla ZUS-u oddano mnóstwo modemów z "darmowego"
numeru dostępowego internetu 0-202122. Skutek był zauważalny: dostępność tego
numeru przez jakiś czas wyraźnie spadła.
PC Kurier 5/99 informuje, że Polska ma jedne z najwyższych w świecie koszty obsługi finansowo - księgowej przedsiębiorstw.
Wiele osób mających zarejestrowaną uboczną drobną działalność gospodarczą myśli o jej zlikwidowaniu lub już to zrobiło, ponieważ nie spodziewają się zysków pokrywających koszty, fatygę i nerwy obsługi ZUS-u.
Istnieją uproszczone systemy podatkowe, ale nie ma uproszczonych systemów rozliczeń dla ZUS.
W styczniu 1999 roku wzrosło oficjalne bezrobocie do 11,4%, potem w zasadzie cały czas rosło. Podobno więcej osób zaczęło się rejestrować jako bezrobotni, bo muszą być ubezpieczeni. Nikt oficjalnie nie wiąże tego z reformą sposobu poboru składek na ZUS obciążającą mentalnie nieprzystosowanych pracodawców i skłaniającą ich do maksymalnej redukcji zatrudnienia. Na przykład pracodawcy nie chcą hibernować pracowników sezonowych na urlopach bezpłatnych.
Podwyżka podatków czy składek na ZUS nie miałaby takiego piorunującego wpływu na wzrost bezrobocia.
Większe przedsiębiorstwa zatrudniają osoby wyłącznie w celu podpisywania
tysięcy formularzy, minimum dwóch na jednego pracownika i kilku zbiorczych.
Formularze i wydruki z "Programu Płatnika", wbrew ustawie sugerują istnienie
obowiązku podpisywania deklaracji przez i płatnika (lub jego pełnomocnika),
i głównego księgowego.
Były przykłady upierania się pracowników ZUS-u przy dwóch podpisach nawet przy tak prostej
sprawie jak jednoosobowa firma. Na szczęście nie wszędzie tak było.
Przed reformą dyrektor (płatnik) podpisywał się raz na liście płac firmy w rubryczce
dla kierownika zakładu i drugi raz przy swojej wypłacie. Powtarzał to na deklaracjach
dla ZUS, i na tym się jego obowiązki kończyły. To samo było z księgowym.
Dzięki reformie uzyskali nowe, ciekawe i twórcze zajęcie.
Na przykład ja w maju policzyłam wszystkie kwity do podpisu u nas, w "Jastrze":
5 pracowników + 1 osoba na urlopie wychowawczym = 21 papierów do podpisu.
W pierwszym kwartale 1999 zarządy firm, księgowi i zakładowi informatycy
żyli na granicy ataku wścieklizny i ataku serca. Nie doczekali się żadnej pomocy, nawet
lekarskiej, bo lekarze strajkowali. Na wsparcie moralne też nie mogli liczyć,
bo na to byli mentalnie nieprzygotowani i niewystarczająco nowocześni.
Poza tym istniało podejrzenie, że boją się lustracji i są podżegaczami
zakamuflowanymi na wysokich stanowiskach.
Potem się przyzwyczaili, a poza tym trzeba było jednak pracować nad
zarabianiem pieniędzy.
Szeregowi pracownicy ZUS-u już właściwie nie żyją. Oni weszli w fazę przetrwalnikową czekając na obiecane dni wolne, w bliżej nieokreślonej przyszłości. W tej chwili podlegają niekończącym się szkoleniom, by opanować nowe, sprzeczne przepisy i nową, niedziałającą technikę.
Co jakiś czas mają okazję na nadgodziny, szczególnie przy końcach akcji spisu powszechnego ludności.
Dodatkowo wykonują też funkcje piorunochronów dla przerażonych ofiar reform. Napewno ich samopoczucie poprawia pytanie, czy aby potwornie zadłużony ZUS płaci za nich składki na ZUS?
Każdy wyspowiadał się w pośpiechu z wielu rzeczy, pod groźbą kar 5000
złotych za niewypełnienie formularza spisowego.
Na przykład: do czego i komu są potrzebne dokładne informacje, do siódmego miejsca
klasyfikacji zawodów i specjalności, o wszystkich zawodach, stanowiskach
itd, nawet, jeśli nie wpływają na ewentualne przywileje,
czyli, gdzie jest nasze prawo do prywatności lub zdrowego rozsądku?
Lub praktycznie: jeśli inspektor BHP zmieni zajęcie na nadzorowanie, to ma
być od nowa zgłaszany do ubezpieczenia?
Albo: jeśli uczeń pierwszej klsy przejdzie do drugiej, to ma być od nowa
zgłaszany do ubezpieczenia?
A nie szkoda czasu obywateli i lasów?
A nie szkoda nawet poronionego systemu informatycznego ZUS?
Jak to się ma do ustawy o ochronie danych osobowych, gdzie jest wyraźnie napisane,
że urząd ma prawo żądać informacji niezbędnych dla jego pracy, a nie na zapas,
bo może się kiedyś przydać. Istnieje instytucja zbierająca dane statystyczne na zapas,
ale to nie jest ZUS, ale GUS.
W ustawie o ubezpieczeniach społecznych tego nie ma!
Nawet ZUS już w marcu nieoficjalnie stwierdzał, że wypełnianie pola kodu zwyczajnego
zawodu nie jest obowiązkowe, to znaczy przyjmuje (ręcznie) papiery bez tych
danych.
Wszystko pięknie, tylko nic o tym nie ma w instrukcji wypełniania formularzy
spisowych i czy system przyjmie takie kwity.
Od 01.10.1999, nawet lekarze wystawiający zwolnienia lekarskie
mają znać NIP i PESEL delikwenta, NIP swojej przychodni i pracodawcy
delikwenta. Jednak już na początku roku 2000 zaczęto przebąkiwać, że
system się dławi, a Rzecznik Praw Obywatelskich się czepia.
Po co to i jak to się ma do ustawy o danych osobowych i prawa do
niepamiętania tych bzdur? Nadal nie jest wymagane potwierdzenie
wpłaty składek.
Na osłodę: autentyczna rozmowa moja i Jacka. Śmiać się, czy płakać?
Na koniec lutego ogłoszono, że wpłynęło 70% spodziewanych składek i zaczęto
się zastanawiać nad przyczynami słabej sciągalności składek. Czy przedsiębiorstwa
nie płaciły? Czy pieniądze znikły w systemie? Na przykład co sie stało z
danymi w ELIKSIRze, kiedy system sie zawiesił 15.02.99?
Albo, po prostu przytomniejsi płatnicy wykorzystali słowa:
"za miesiąc, w którym pracownicy rzeczywiście otrzymali wynagrodzenie"
i składek za styczeń nie zapłacili w lutym.
Wynika z tego, że... płatnicy nie mieli czasu na przeczytanie ustawy i rozporządzeń, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że wpłynęło aż 70% spodziewanych składek. Albo inaczej: czy aż 70% spodziewanego budżetu ZUS pochodzi od wpłat drobnej dzialalności gospodarczej i budżetówki, które nie mają pola manewru terminem wypłat pensji?
18 marca ogłoszono, że ZUS już zaciągnął kredyty w PKO, bo byłby
niewypłacalny, a dotacja z budżetu się skończyła. Kto będzie płacić odsetki
- nie ustalono od razu.
Ustalono natomiast przyczynę: "miesiąc, w którym pracownicy
rzeczywiście otrzymali wynagrodzenie". Wynika to z samej ustawy o
ubezpieczeniach społecznych
Można było zacząć obserwować pojedynek: Stanisław Alot (ZUS) przeciwko
Leszkowi Balcerowiczowi (Ministerstwo Finansów) o to, kto będzie płacił
odsetki od zaciągniętego kredytu.
Padło, że ZUS (czytaj: "my wszyscy") zapłaci.
Z czego? Z pobranych pieniędzy...
08.09.1999 Ministerstwo Finansów postanowiło zrobić kontrolę skarbową w księgowości ZUS-u. 05.10.99 oficjalnie poinformowano o wstępnym wyniku kontroli: brak prowadzonej księgowości od początku stycznia 1999. Po ludzku mówiąc, ZUS nie wie, kto zalega, kto tylko przysłał błędne kwity lub pliki, a kto nie przysłał nic oraz ile sam i komu jest dłużny. Stary system kontroli składek zlikwidowano a nowy nie działa i tyle.
Czy władcy ZUS-u potraktowani zostaną zgodnie z ustawą karno- skarbową, tak, jakby był potraktowany sklepikarz piwniczny? Czy tylko zostaną zobowiązani do naprawy błedów i przysyłania sprawozdań, ale bez uszczuplenia wypłat ich osobistych pensji, premii i nagród? Niestety, dla ułatwienia podam, że właśnie w tym czasie stara ustawa karno - skarbowa zastąpiona została kodeksem skarbowym. Skutek dla kierownictwa ZUS jest taki, że tylko wyrok sądu może ich narazić na nieprzyjemności. Zgodnie z kodeksem handlowym ZUS zbankrutował, bo nie reguluje należności, które przewyższają jego majątek a nie ogłoszenie tego faktu powinno narazić zarząd na kary. Ale - kto ich ukarze?
Zresztą, wystarczy uruchomić karuzelę stanowisk, by nikomu nie stała się krzywda.
09.09.1999 prezes Alot powiedział, że ZUS nie może
zbankrutować, bo jest gwarantowany skarbem państwa.
Ale ZUS po prostu nie płaci funduszom emerytalnym i długo zaciągał
nowe kredyty w bankach komercyjnych, aż oficjalnie, łamiąc konstytucję
zaczął pożyczać z budżetu państwa.
Tak na marginesie: co to znaczy pożyczka z budżetu państwa?
Do końca roku ZUS zaciągnął kredyty do 4 miliardów złotych w budżecie państwa, które mają być spłacone z mitycznych wpływów z prywatyzacji. Czego? Nie wiem...
We wrześniu były opóźnienia w wypłatach emerytur, dla "tylko nielicznych kilkunastu tysięcy" (nasz ulubiony Alot) emerytów. Nagle okazało się, że terminem wypłaty dla ZUS-u jest termin wyjścia pieniędzy z ich konta, a nie gotowości wypłaty gotówki.
Indywidualne konta ubezpieczonych miały być zakładane według
pierwszych ostatecznych obietnic dopiero od maja 1999.
W marcu zakończono kładzenie kabli w
budynku ZUS-u i zaczęto skanowanie formularzy spisowych...
Według kolejnej wersji obietnic ZUS-u i Prokomu konta płatników i
ubezpieczonych mają być na koniec roku 2000.
Kiedy to się zakończy, nie wiadomo.
Opowiastka prawdziwa:
Pewna osoba dość długo zalegała z ZUS-em, nie tylko z własnej winy,
ale w końcu poczuła przypływ pieniędzy i chęci wywiązania się z
obywatelskiego obowiązku. Poszła do swojego oddziału w Gdańsku i
poprosiła o wyliczenie należności i odsetek, by to w spokoju uregulować.
Tak zresztą bywało w poprzednich latach.
Panie w ZUS-ie powiedziały, że one nic nie wiedzą, nic nie mogą a podliczyć
to ona ma się sama.
Inna opowiastka prawdziwa
Pewna osoba zgubiła swój kwit z wpłaty składek, i potrzebowała jego
duplikatu do wniosku o potwierdzenie niezalegania składek.
Tu już był horrorek z utratą samochodu w tle.
Jak mityczny miecz Damoklesa wisiała nad ZUS-em i płatnikami perspektywa korekty nadpłat na Fundusz Pracy i związanych z tym wpłat na ubezpieczenia wypadkowe. Dla wielu firm sa to sumy groszowe, niewarte kosztów i zachodu, ale dla ZUS-u to byłby horror.
Dlaczego?
Ponieważ nasz gorliwy rząd postanowił rozporządzeniem z 30 grudnia 1998 r. w
sprawie szczegółowych zasad i trybu postępowania w sprawach rozliczania składek,
wypłaconych zasiłków z ubezpieczeń chorobowego i wypadkowego, zasiłków
rodzinnych, pielęgnacyjnych i wychowawczych oraz kolejności zaliczania wpłat
składek na poszczególne fundusze (Dz. U. Nr 165/98, poz. 1197), (przepraszam,
tytuł autentyczny B.G) że nadpłaty na jednym funduszu rozkładają się
równomiernie na wszystkich subkontach ubezpieczonego na następny
miesiąc. Niezły pasztet...
No tak, ale i tak nie ma kont indywidualnych... U nas księgowa po prostu potrąciła nadpłatę, i niech ZUS sie martwi sam.
Gorsze jest, że to wyklucza możliwość
gospodarowania swoimi pieniędzmi przez płatnika, przerachowania na inne konta
lub utrzymania celowej nadpłaty w jakimś celu.
Zwroty nadpłat wcale nie są
przewidziane, nawet jeśli to wiąże się z oczywistą
krzywdą płatnika. Poza tym i tak nie ma indywidualnych kont.
Przekazywanie składek na ubezpieczenia w Otwartych Funduszach
Emerytalnych urodziły się w maju z kilkudniowym opóźnieniem.
"Program Płatnika" dla funduszy testowany był
dopiero w kwietniu, bo brak było rozporządzeń rządu o zakresie wymiany
informacji między ZUS-em a funduszami emerytalnymi, brak indywidualnych kont,
brak wszystkiego. Pracownicy funduszy skarżyli się, że ZUS nie potwierdza
prawidłowych transakcji, zgłasza tylko błędne.
Czyli, jeśli transakcja "zniknie" z sieci, to co będzie?
Za nieterminowe przekazanie składek ZUS będzie płacić odsetki.
Skąd?
W maju okazało się, że dzięki błędowi w "Programie Płatnika" dla funduszy
emerytalnych, ZUS wypuścił 5 razy więcej pieniędzy, niż powinien.
Ale w sumie, w listopadzie 1999, że do funduszy poszło tylko 10%
należnych składek. ZUS tłumaczy się błędami w deklaracjach, co pozwala mu
przetrzymywać pieniądze bez konsekwencji finansowych (Art 47.7 Ustawy).
Właściwie, to bardzo interesujące, kto i jak skontroluje te błędy?
Ustawa mówi o "braku możliwości identyfikacji" wpłaty, a nie o prostych
błedach w deklaracjach. A może tak zatrudnić detektywów opłacanych z
zaoszczędzonych odsetek?
W trakcie późniejszych wyjaśnień okazało się, że problemy w identyfikacji osób są rzeczywiście natury fundamentalnej: ZUS identyfikuje człowieka według PESEL-u lub NIP-u, a fundusze emerytalne według na przykład numeru dowodu osobistego. To jest błąd w założeniach systemu i kto dał tu ciała?
W czerwcu zażądano w Sejmie wyrzucenia prezesa
Alota. Pod koniec września 1999 nawet Balcerowicz zażądał głowy prezesa.
Ale - Akcja Wyborcza "Solidarność" solidarnie
stanęła murem za kolegą, by mógł w spokoju rujnować finanse państwa.
Bo był działaczem podziemnej "Solidarności" w oświacie i nauczycielem
polskiego, jakby to dawało kwalifikacje do zarządzania instytucją,
od której zależy życie wielu milionów Polaków.
A co na to nasz prezes? "Przecież ja się staram jak mogę..."
(Ja też się staram jak mogę i więcej już nie mam sił. B.G.)
Dnia
26.07.99 w "Rzeczpospolitej" opisano wyniki posiedzenia komisji sejmowej
badającej przyczyny opóźnień w systemie informatycznym ZUS-u.
Prezes Alot się tłumaczy i zwala na Prokom, nawet grozi mu, że obciąży go
karnymi odsetekami, a Prokom oficjalne lamentuje na proces legislacyjny.
Pod koniec września prezes Prokomu powiedział, że według kontraktu, który stanowi tajemnicę handlową, system ma być budowany 6 lat ("Rzeczpospolita" 16.09.1999 str A3). Przedtem pojawiła się informacja, że wedługu tegoż kontraktu, zmiany w oprogramowaniu wprowadzane mają być w ciągu takiego okresu od zmian legislacyjnych, jaki był potrzebny do stworzenia zmienianego modułu ("Computerworld" 29/99).
W wywiadzie dla PC Kuriera z 28.11.99 (już wteddy były prezes) Alot mówił,
że kontrakt jest tajny, bo to nieobowiązujący i nieaktualny harmonogram.
Nowy prezes też utrzymuje tajność kontraktu z Prokomem.
Hmmm...
Jeśli to prawda, to co groźby wobec Prokomu tu mają do rzeczy?
Zasłona dymna? Akcja pod publiczkę?
Czy pomyje wylewane na głowy Prokomu są wliczone w cenę kontraktu?
Ogółem łżą i kręcą, a większość posłów i nawet ministrowie udają, że nic nie wiedzieli, że ich wprowadzano w błąd, kolejny zresztą raz. Podobno rada nadzorcza ZUS dopiero z gazet dowiadywała się o zaciąganych kredytach na wypłaty emerutur.
Przecież pierwsza interpelacja poselska w
sprawie obciążeń przedsiębiorców i głupawa odpowiedź
Alota były już w lutym 1999!
Inna interpelacja nawet nie może się przebić do programu posiedzeń, bo
jest blokowana (20.02.2000)
(Dziękuję Jurkowi Tobiańskiemu. B.G.)
Notowania premiera rządzącego
rządu w badaniach opinii społecznej są najniższe od 1989 roku. Premier
stwierdził, że to dlatego, ze społeczeństwo nie jest poinformowane o
reformach i na dodatek jest konserwatywne.
Ale, tak na marginesie: czy aby pan premier jest poinformowany o reformach?
Ale co premier postanowił w tej sprawie?
Postanowił kolejny raz zmienić rzecznika rządu, bo niewystarczająco dobry
a jego urzędnicy systematycznie narzekają na media, które nie przedstawiają
reform w odpowiednio korzystnym świetle.
A ja myślałam, że w większości ociekają wazeliną B.G...
Dnia 16.02.99 o godz. 8.20 w programie trzecim Polskiego Radia pan premier Jerzy Buzek powiedział prawdę: "nie jesteśmy samokrytyczni". Niestety, z pomocą pani redaktor Moniki Olejnik szybko się opamiętał. Szkoda, może by więcej powiedział prawdy...? Poza tym wyraził żal, że obywatele często chorowali na grypę, co wprowadziło dodatkowe obciążenie w reformowanej służbie zdrowia. Dlaczego więc reform nie zaczęto latem? A, bo rok finansowy... (w odróżnieniu od kalendarzowego może być ustalany z dowolnym początkiem B.G.)
Dopiero pod koniec lipca nasz ukochany premier Buzek coś zaczął przebąkiwać, że do końca roku już będzie porządkować skutki wielkich reform. Potem już mówił, że do końca kadencji, czyli przez najbliższe 2 lata, do wyborów, aby je znowu wygrać.
We wrześniu, kiedy wszystko się już zawaliło, nawet zaczął występować w telewizji na tle biało-czerwonej flagi, jakby to miało gospodarce w czymś pomóc. Wtedy nawet zagrzmiał, że teraz to on naprawdę zacznie rządzić i uporządkuje bałagan po reformach.
Bałagan po reformach, który należy rozumieć jako wielki burdel, który nam zafundowała ta banda kretynów, która dorwała się do władzy i wykonuje ją po trupach. Dosłownie, jeśli uwzględnimy zmarłych pacjentów zreformowanej służby zdrowia, którą poinformowano o zakresach działania, kosztach i zakazano na wszelki wypadek używania zdrowego rozsądku i sumienia. Odpowiedni dobór kierownictwa i wynagrodzeń dla nich z pomiędzy swoich kolesiów zdusił w zarodku ewentualne wyskoki ludzi z sumieniem. Szczególnie, że koszty sumienia i wypłata szefa pochodzą z tego samego konta, co motywuje do oszczędności na sumieniu.
Banda,
która miło imprezowała sobie w Gdyni na imprezce zleceniodawców i
zleceniobiorców reform ZUS-u, o czym pisała nawet "Rzeczpospolita"
24.07.99.
Moją propozycją będzie, by od razu listę gości objąć postępowaniem
prokuratorskim. Zarzuty to: korupcja, sprzeniewierzenie państwowych pieniędzy,
dopasowanie przetargów do jedynego uczestnika i zwycięzcy, itd...
Barbara Głowacka
05.10.1999 nasz dzielny prezes Alot, zwany w wielu kręgach Nielotem, podał się do dyspozycji premiera, po tym jak stwierdził poprzedniego dnia, że planowany budżet na rok 2000 nie pokryje jego wydatków. Premier Buzek tak się oburzył na krytykę i niewiernego Alota zwolnił z pełnionych obowiązków, mimo, że ten po raz pierwszy w całej tej historii miał rację.
Nasuwa sie na usta:
Czy dym kadzideł rządowych o jedynej udanej (to znaczy bez wielotysięcznych demonstracji rozrabiających w Warszawie) reformie z pomiędzy Wielkiej Czwórki rozum odebrał?
A czym już od początku lutego 1999 ja razem z moimi Korespondentami się zajmujemy, czym zajmowała sie od początku 1999 poważna część polskiego internetu?
Ale, to by wymagało uznania, że czegoś można się jeszcze dowiedzieć, coś poprawić, wyjaśnić... Że nie każda uwaga pochodzi od mentalnie nieprzygotowanego warchoła i podżegacza, któremu nie podoba się lustracja.
Wysokie miejsca na majowej i czerwcowej liście przebojów
radiowego Programu Trzeciego zajmowała
piosenka Anny Marii Jopek z tekstem:
"niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam".
A może rząd by sobie wybrał lepsze społeczeństwo
do swoich eksperymentów?
Stałe hasło:
Pogrom Prokomu programem każdego płatnika!
RoMan (2:484/88 na fidonet.org)
mailto:roman na silesia.pik-net.pl
Tak na koniec rozdziału drobne opowiastki
Następne odcinki:
cdn... 20.02.2000
Proszę o komentarze, uzupełnienia, itd.
Barbara Głowacka
jastra na jastra.com.pl
==============================
http://www.jastra.com.pl/!plan.htm
do strony poczatkowej / to begin page