O Mazurach
Ziemi z reformy rolnej było więcej, niż uprawnionych do jej nabycia wsród okolicznej ludności, a i tych nie stać było na kupno spełnienia swoich marzeń o dostatnim gospodarstwie.
Rząd postanowił poprawiać stan polskości na terenach województwa tarnopolskiego. Zaczęto od tworzenia podstaw tradycji kulturalnych, na przykład strojów ludowych. Zauważono fakt, ze wsród ludności polskiej są nie tylko potomkowie rodów szlacheckich, którym wystarczyłby kontusz i delia, ale i rolnicy, bez wielkich kwitów z wielkimi pieczęciami. Na dodatek, wsród Ukraińców były żywe tradycje pięknych strojów ludowych, a wsród Polaków w użyciu były już tylko zwykłe wytwory fabryczne, jakoś-tam wzorowane na aktualnej modzie i dostosowane do warunków finansowych właściciela. No cóż, na dożynkach ładniej wyglądali Ukraińcy...
Co zrobiono?
Miejscowym wieśniakom - Polakom, zaczęto wmawiać, że przysługuje im krakowski strój ludowy, mimo, że geograficznie odległy o ładne kilkaset kilometrów. Gdyby popytano wsród starych ludzi, to pewnie by czegoś się doszukano w tym "jak babki chodziły" i coś by wydobyto z zapomnienia. Ale, to wymagało uznania, ze miejscowi Polacy, mimo, że nie mówią po warszawsku, lwowsku czy po wileńsku, mają swoje, pawdziwe tradycje, warte zachowania. Prawdopodobnie stwierdzono, że są skażeni współżyciem z Ukraińcami.
Na marginesie dodam, ze kiedy moja babcia zobaczyła w telewizji grupę Polaków z Żytomierza na mrągowskim festiwalu kresowiaków, stwierdziła, że tak kiedyś babki chodziły... Czyli - coś było, co zostało skazane na zniszczenie przez ówczesny rząd polski, a przechowało sie na (fuj!...) radzieckiej stronie, mimo wieloletnich prześladowań i zsyłek.
W ramach poprawiania stanu polskości sprowadzono osadników z Mazowsza. Nie byli to bogaci ludzie, odwrotnie, byli raczej biedni, ale, mieli własne, kolorowe stroje ludowe. Stworzono nową wioskę - kolonię, DANO ziemię, doradców, zarodowe bydło, wyselekcjonowane ziarno, zapraszano na wystawy rolnicze. Stworzono im dość cieplarniane warunki, jak na tamte czasy.
Co na to miejscowi?
Co tu dużo mówic, ani Polakom, którzy ziemię musieli kupić, ani Ukraińcom, którym ziemi nie wolno było kupować nie podobało się to za bardzo. Owszem, młodzi poznawali się, nawet pobierali się, otwartych konfliktów nie było.
Czasem ksiądz groził gniewem bożym Kolonistom nieobecnym w miejscowym kościele z powodu jakiejś wystawy rolniczej.
Po zajęciu Zachodniej Ukrainy przez ZSRR, pewną mroźną nocą, nowe władze nakazały, by wszystkie furmanki z wioski zebrać pod Kolonią, załadowano na nie ludzi, właściwie tak, jak stali lub spali i zawieziono na stację kolejową. Wysiedlono wszystkich w ciągu jednej nocy, całe rodziny, i bogatsze, i biedniejsze, i te najbiedniejsze. Wojsko radzieckie wywiozło ich wszystkich w nieznane. Wszyscy potem mówili, że to właśnie to był ten gniew boży.
Nikt o Mazurach - Kolonistach więcej już nic nie słyszał, chyba wszyscy zginęli. Przecież przynajmniej mieszane rodziny dostałyby jakiekolwiek wiadomości od swoich krewnych czy znajomych.
Potem przyszła kolej na Żydów...
Do spisu opowieści z dawnych czasów i nieistniejącego świata.
==============================