(kopia odzyskana z http://web.archive.org)
Do
witrynki gorskiej
Stefana Sokolowskiego
Wedrowka zimowa po Czornohorze
8.II-15.II.1997
Pokrotce: wedrowka niezbyt sie udala.
Zajechalismy do Dzembroni, wlezlismy na gran prowadzaca na Smotrec i
rozbilismy namioty w sniegu w jedynym dostepnym w miare oslonietym
miejscu. Silny zachodni wicher przewracal kazdego, kto osmielil sie
wyprostowac na grani. Niestety nie doczekalismy sie zelzenia wiatru.
Gdy skonczyl sie nam czas, zjechalismy na nartach do Dzembroni i
wrocilismy do domu. Szczegoly opisane sa w kronice Gosi.
- Gosia Borkowska
dom: Hotel Asystencki UG pok. 5, Polanki 63, Gdansk,
(0-58)529719
- Basia Glowacka,
jastra na jastra.com.pl
praca: ,,Jastra'' (0-58)3479026
- Zbyszek Skowyrski,
Skowyr na aol.com
praca: University of Westminster, Careers Service, 104-108
Bolsover Street, London W1P 8LP, tel+fax: (+44)(171)9115875
- Jurek
Skurczynski,
matjs na paula.univ.gda.pl
praca: Instytut Matematyki UG, (0-58)529483, (0-58)415241
wewn. 2159
- Stefan
Sokolowski,
S.Sokolowski na ipipan.gda.pl
praca: Instytut Podstaw Informatyki PAN, Abrahama 18, 81-825
Sopot, tel/fax: (0-58)514971
Do przekroczenia granicy obywatele polscy potrzebuja wazny paszport i
voucher. W Trojmiescie vouchery (indywidualne lub zbiorowe) mozna
dostac po 10 zlotych za osobe w Agencji Turystyki ,,Akva'',
ul. Pierwszej Armii Wojska Polskiego 28, 81-383 Gdynia, tel./fax
(+48)(58)297329. Ale na granicy nasze vouchery wzbudzily male
zainteresowanie polskich pogranicznikow i zadnego zainteresowania
Ukraincow. Obywatele innych krajow (w tym wiekszosci bylych republik
ZSRR) moga potrzebowac wizy, ktora kosztuje 100 USD -- tak mnie
poinformowal Konsul Generalny Ukrainy w Gdansku.
Ludnosc uwaza powszechnie, ze 1 USD jest wart 1.8 hriwny. Ale w
Iwano-Frankiwsku dostalismy (od prywatnego handlarza) 1.9; w kantorach
kurs stal niewiele nizej. Najgorsza cene dawal kantor na granicy w
Hrebennem: 1.69 (kupno) i 1.85 (sprzedaz). Bankow nie odwiedzalismy.
Poza dolarami kantory sklonne byly wymieniac DEM, GBP, FRF i
(uwaga!) rosyjskie ruble (ok. 3 hr za 10 tys. rubli). Nalezy
przy wymianie zadac malych banknotow hriwnowych, bo potem w kraju sa
klopoty z placeniem 50-hriwnowkami.
Na drogowym przejsciu granicznym w Hrebennem z Ukrainy do Polski gmina
Lubycza Krolewska pobiera od kazdego podrozujacego ,,oplate
ekologiczna'' w wys. 90 groszy. Kazdy oczywiscie placi zlotowke a
inkasent nie ma wydac 10 groszy. Wydaje sie, ze to jest glownym celem
tej calej operacji. Zadajcie wiec reszty oraz pokwitowania!
Czas ukrainski jest przesuniety do przodu o godzine (jak u nas jest
godz. 7:00, to tam jest 8:00).
Ukrainski lezy posrodku miedzy rosyjskim, polskim i slowackim. Mozna
mowic po polsku i na ogol rozumie sie, co oni mowia po ukrainsku.
Jezykiem do omawiania Spraw Waznych jest oczywiscie rosyjski, ktorym
wszyscy wspaniale wladaja. Nie zauwazylem zadnej niecheci do
jez. rosyjskiego (do polskiego i Polakow jako takich tez nie). Ze
wszystkich glosnikow wokol leca rosyjskie (a nie ukrainskie) przeboje,
sporo ludzi czyta rosyjska prase a oficjalne nazwy sa czesto rosyjskie
(np. ichni GOPR nazywa sie po rosyjsku Kontrolno-spasatielnaja
sluzba a nie po ukrainsku Kontrolno-ratiwnicza czy jakos
podobnie).
Wszyscy ostrzegaja przed lawinami. W czasie naszej wedrowki pogoda
wcale nie byla lawinowa, ale ludzie i tak ciagle nam mowili o
lawinach.
Istnieja okresowe zakazy chodzenia po gorach -- nie jestem pewien, czy
z powodu niebezpieczenstwa czy ochrony przyrody. Na wszelki wypadek
kupilismy zezwolenia na wedrowke -- cos w rodzaju drukowanego biletu z
recznie wypisana trasa naszego przejscia. Sprzedal je po 2 hriwny za
osobe pracownik Parku Narodowego we wsi Dzembronia, Mikola
Makowijowicz Mickaniuk.
Omijalismy z daleka Zelene, wiec nie mielismy spotkan ze sluzba
graniczna.
W czasie calej podrozy spisywalismy wszelkie informacje
dot. komunikacji; sa one dostepne tutaj ( (ale
chyba nieaktualne od dawna.) Pelniejsze rozklady jazdy na Ukrainie:
patrz informacje
Klubu Karpackiego.
Zajechalismy do Iwano-Frankiwska autobusem z Warszawy, potem nastepnym
autobusem przez Kolomyje do Werchowyny i jeszcze jednym z Werchowyny
do Dzembroni. Nigdzie specjalnie dlugo nie czekalismy, ale droga i
tak jest dosc meczaca -- ponad dobe w autobusach + dojazd pociagiem z
Gdanska do Warszawy. Planowalismy przejscie pasma Czornohory z SE na
NW, czyli z Dzembroni w dol. Dzembronki (doplyw Cz. Czeremoszu) do
Kwasow w dol. Tisy. Poniewaz to nie wyszlo, w powrotnej drodze prawie
powtorzylismy ten sam szlak autobusowy: Dzembronia -- Werchowyna,
Werchowyna -- Worochta -- Iwano-Frankiwsk, Iwano-Frankiwsk --
Warszawa.
W chacie w/w Mickaniuka i jego matki spedzilismy dwie noce po 2 USD
(lub 3.6 hr) za osobonoc. W tej cenie miescil sie nocleg w
reprezentacyjnej izbie z piecokuchnia, duza ilosc drewna do palenia i
gotowania oraz budzenie na poranny autobus. Dodatkowo dostalismy
spory talerz plackow ziemniaczanych. Adres: Iwano-Frankiwskaja
oblast, Werchowinskij rajon, selo Dzembronia, Mickaniuk Paraska
Mikolaiwna. Pani Paraska potwierdzila, ze przez wies przewija sie
duzo polskich turystow; oczywiscie latem wiecej niz zima. Na pytanie,
jak sie sprawuja, powiedziala, ze duzo lepiej niz ukrainscy. Miejmy
nadzieje, ze ta wypowiedz nie byla wylacznie grzecznosciowa i ze to
sie nie zmieni w przyszlosci.
Nad Dzembronia w drodze na Smotrec miesci sie owczarnia
(podchodzilismy bez bagazu z nartami na ramieniu 80min a po trudnym
mokrym sniegu zjezdzalismy bez bagazu 40min), ktora zima pelni funkcje
samoobslugowego schroniska; ludzie nam wczesniej mowili, ze tam jest
kolyba czy tez prijut. Zastalismy tam kuchnie-samorobke
i przygotowane drewno na opal a na stole swieczke, zapalki i jakies
warzywa (niestety zmrozone nie do uzytku). Zostawilismy po sobie
porzadek, wlasna (wieksza) swieczke i uzupelnilismy zapas spalonego
drewna. Z tym ostatnim byl pewien klopot, bo drzewa w okolicznym
lesie sa dosyc dokladnie oskubane z suchych galezi na wysokosci
dosieznej; wiec zajelo to troche czasu.
W zalozeniu wedrowka miala byc testem dla roznych rodzajow nart
turystycznych, bo kazdy z nas mial co innego:
| narty | wiazania | buty | foki |
Ja (Stefan) |
zjazdowe troche za krotkie |
turowe Silvretta 404 (nastawiane na zjazd lub marsz,
bezpieczniki na padanie w bok lub w przod, podstawka pod
piete) |
skorupowe podwojne Koflach z wibramem, nastawiane na marsz lub
zjazd |
--- |
Gosia |
szerokie turowe |
turowe Silvretta 400 (uproszczona wersja Silvretty 404: bez
bezpiecznika bocznego i podstawki pod piete) |
staroswieckie narciarskie niskie bez wibramu, nie trzymajace
nogi zbyt mocno |
Gosia byla uzytkownikiem jedynych posiadanych przez nas
fok |
Basia |
zjazdowe |
polskie turowe troche przypominajace Silvretty (ze wszystkimi
cechami jak u mnie) |
staroswieckie narciarskie niskie bez wibramu, nie trzymajace
nogi zbyt mocno |
--- |
Jurek |
staroswieckie drewniane zjazdowe (nawet bez plastykowych
slizgow) |
staroswieckie linkowe kadropodobne |
staroswieckie narciarskie niskie bez wibramu, nie trzymajace
nogi zbyt mocno |
--- |
Zbyszek |
zjazdowe |
staroswieckie linkowe kadropodobne |
nienarciarskie Boreale do chodzenia, z wibramem i z wcieciami
na raki automatyczne |
--- |
Niestety nie bylo okazji w pelni przetestowac tego wszystkiego.
Stanowczo za malo lazilismy (chociaz z duzym obciazeniem). Pod gore
szlismy schodkami z przymocowana pieta; zjezdzalismy tez z
przymocowana pieta. Wiec chociaz wszystkie osoby mialy mozliwosc
nastawienia wiazan na chod (Zbyszek i Jurek za pomoca wyjecia linki z
tylnego zaczepu), tylko ja (Stefan) uczynilem to raz czy dwa.
Wbrew ostrzezeniom poprzednikow nic sie nie rozpadlo w polskich
wiazaniach Basi: w pewnej chwili na trudnym podejsciu zaczely sie
odpinac, ale dalo sie to latwo wyregulowac.
Jeszcze w domu mielismy obawy, czy stosunkowo miekkie podeszwy Boreali
Zbyszka wytrzymaja trudy narciarstwa. Regulacja wiazan tak, zeby w
ogole trzymaly but, byla zajeciem dosyc subtelnym i zmudnym. Trzeba
bylo ustawic starannie nie tylko wielkosc buta i bezpieczniki, ale
takze wysokosc szczek trzymajacych przod buta. W koncu jednak to
wszystko zadzialalo a po fakcie na butach nie widac zadnych uszkodzen
ani zuzycia.
Jurek skarzyl sie, ze nie moze zjezdzac z ciezkim plecakiem w butach,
ktore za slabo trzymaja noge. Ja jednak mysle, ze winne jest jego
przyzwyczajenie do nowoczesnego sprzetu zjazdowego a takze to, ze
zabral z domu zbyt duzy wor zarcia.
Ja mialem za waskie narty; a jesli juz musialy byc zjazdowo waskie, to
powinny byc przynajmniej dluzsze (mialy tylko 182cm na moje 175cm
wzrostu). Bardzo sie nameczylem na lamliwej szreni -- zapadalem sie
nawet tam, gdzie nie powinienem.
Gosia zgubila raz foke (w trakcie zjazdu) -- po prostu foka zostala na
sniegu a narta pojechala. Przypuszczam, ze bylo to spowodowane
niestarannym przystosowaniem fok do jej nart. Te foki sa w zasadzie
dopasowane do moich dluzszych nart; na pierwszym podejsciu
wymagajacym fok po prostu rozkleilismy przednia czesc foki trzymajaca
haczyk i zakleilismy ponownie z wieksza zakladka. Ale to spowodowalo,
ze miedzy czubem narty a czescia z klejem pozostalo z 15 cm luzno
wiszacej foki nie przyklejonej do narty. A wiec szren miala pod co
wejsc i podwazyc.
Basia (jako jedyna) nie miala spiwora puchowego. W swojej
osobiscie poprawianej anilanie spala miedzy mna i Zbyszkiem i
przezyla. Oto jej uwagi na temat takiego wyposazenia na zime
(kursywa oznaczam moje komentarze do tych uwag -- Stefan):
Mielismy dwie kuchenki na Camping-gaz (pojemniki przebijane) i
jedna na Epi-gaz (pojemniki z gwintem) a do nich ,,szmatki
Skurczynskiego'' -- tkanine szklana do nakrycia kuchenki razem z
menazka dla zmniejszenia strat ciepla. Sprawowaly sie bez zarzutu.
No, ale jednak bylo caly czas dosc cieplo.
Dostepny jest
krotki poradnik gorskich
wedrowek zimowych zawierajacy rozne dobre rady zwiazane z
ekwipunkiem zimowym oraz z jedzeniem.
Cale jedzenie mielismy z Polski i nic nie kupowalismy na
Ukrainie na wedrowke (chociaz cos tam kupowalismy do zucia w
autobusach).
Rzucilismy jednak okiem na zaopatrzenie sklepow w Werchowynie i w
Dzembroni. W Werchowynie moglibysmy ew. dostac chleb formowy po 65
kop. za maly bochenek (0.5 kg? moze troche wiecej?). W Dzembroni
chleba nie bylo. W obu miejscach byly te same 3 gatunki piwa
(Zlata osyn, Grono i Lewada); sklepowa polecila
Lewade jako najlepsze. Da sie pic, choc mocno pachnie drozdzami.
Poza tym w sklepach nie bylo nic. Uwaga Zbyszka:
W wiekszych miastach (Iwano-Frankiwsk, Nadwirna) mozna dostac sporo
polskich towarow spozywczych. Uwaga Zbyszka o cenach:
Konsulat Generalny Ukrainy:
Jaskowa Dolina 44, 80-246 Gdansk
tel: (+48)(58)460690, fax: (+48)(58)460707
Konsulat Generalny RP:
ul. Iwana Franko 110, Lwów
tel. (0-0380)(322)760544
Telefony od
Pawla Pontka (stan
aktualnosci 1986 !!!):
Informacja turystyczna Stanislawow, tel.:
(0-0380)(3422)25710, <-- ciagle aktualny, dzwonilem 3.II.1997
z Polski -- Stefan
(0-0380)(3422)34817
Kontrolno-spasatielnaja sluzba, Stanislawow tel. (0-0380)(3422)38989
Kontrolno-spasatielnyj otriad, posielok Werchowyna (Zabie), tel. 91571
Hotel Turystyczny "Werchowyna", Werchowyna (Zabie), tel. 91539
Pociag ekspresowy Gdansk -- Warszawa
(bez ulgi) ............................ 35zl
Powrot do Gdanska ....................... 10zl
Autobus Warszawa -- Iwano-Frankiwsk .... 35.70zl
Autobus powrotny 31 hriwny .............. 52.70zl
Komunikacja wewnatrz Ukrainy 17 hr ...... 28.90zl
Jedzenie zabrane z Polski ok.10 dni
po ok. 12zl/dobe (w tym gaz) .......... 120zl
----------------------
317.30zl
Do witrynki gorskiej
Stefana Sokolowskiego
Komentarze, uwagi, dobre rady itp. do s.sokolowski
na ipipan.gda.pl.
Ostatnia modyfikacja: 16.IV.1998
(odzysk 19.05.2005 przez Basię)
Do spisu opowieści z dawnych czasów i nieistniejącego świata.