O Biedzie
Kiedyś uprawiano konopie. Nie dla narkotyku, jak teraz, ale dla oleju wyciskanego z nasion i dla włókien z łodyg.
Była sobota, następnego dnia miała być niedziela, a kilka dni przedtem babcia namoczyła konopie w strumieniu za ogrodem. Łodygi konopii musiały się moczyć dokładnie tak długo jak trzeba; ani za krótko, bo nie będą oddzielać się włókna, ani za długo, bo wszystko podgnije i włókna będą słabe. Po namoczeniu trzeba było pokruszyć pałką łodygi, tak, by odleciały paździerze. A była sobota, już wieczór, w niedzielę pracować nie wypada, a w poniedziałek byłoby za późno.
No, więc babcia postanowiła wieczorem wyjąć łodygi i pobić je. Siedzi nad strumieniem, tłucze łodygi, aż tu widzi, że ktoś nadchodzi idąc wzdłuż skarpy. To był już początek drugiej wojny światowej, jeszcze większych nieszczęść nie było, ale też i pierwsze się już stały. Ten ktoś też jakoś tak idzie niepewnie - co babcia zacznie pracować, to on się cofa - jak przerwie, to on podchodzi. Tak zabawa trwała przez jakiś czas, aż babcia dała spokój i człowiek odważył się i przebiegł 'niebezpieczne' miejsce.
Co tu dużo mowić, babcia miała dużo uciechy.
Po kilku dniach odwiedziła koleżankę, u której siedziały dwie dziewuszki. Też zbliżał się wieczór i czas byłby, by one już szły do domu. One jednak zaklinaly się, że za żadne skarby nie pójdą, bo trzeba iść wzdłuż strumienia, a tam straszy Bieda. Ich brat opowiadał, że ona droczyła się z nim przez długi czas, a jak on przybiegł kilka dni temu do domu, to był blady jak płótno.
Babcia przyznała się, jak to było z tą Biedą. Nigdy już więcej o żadnej Biedzie nikt nie słyszał. Były już tylko zwykłe biedy i nieszczęścia.
Do spisu opowieści z dawnych czasów i nieistniejącego świata.
==============================