Date: Mon, 7 Jul 2003 00:09:21 +0200 From: hardoxxxTo: jastra@ jastra.com.pl Subject: [iso-8859-2] KRS - droga przez mękę... Szanowna Pani, napotkałem w sieci na Pani artykuł opisujący Pani wrażenia z kontaktów z wydziałem lub wydziałami Krajowego Rejestru Sądowego pt.: "Pułapki Krajowego Rejestru Sądowego, czyli procedur rejestracji firm i organizacji. Poradnik dla ofiar prawa i sprawiedliwości polskiej." W związku z tym, że interesuje mnie ten temat, a dodatkowo jestem pracownikiem jednego z takich wydziałów, pomyślałem, że w kilku słowach podzielę się swoimi uwagami po przeczytaniu Pani tekstu. Pisze Pani, że "nie jestem kompetentna" - rozumiem, że jest Pani przeciętnym wnioskodawcą zmuszonym przez przepisy do uczestniczenia w postępowaniu rejestrowym. Myślę, że tym bardziej mogą Panią zainteresować spostrzeżenia (prywatne i służbowe) urzędnika, z którym być może służbowo spotyka się Pani w czasie wizyt w sądzie. Nie chcę generalizować i wypowiadać się za moich kolegów urzędników - zawarte tutaj uwagi reprezentują moje osobiste stanowisko, jednak podziela je wiele moich koleżanek i kolegów "po fachu" - czego jestem pewien, gdyż podobne poglądy reprezentują w czasie rozmów na temat wykonywanej pracy. Jednocześnie zaznaczam, że daleki jestem od idealizowania funkcjonowania polskich sądów. Jednak patrząc "z drugiej strony biurka" widzę, że wiele z tego, co się mówi na ten temat to zwykłe mity. W swoim tekście wyraża Pani krytykę wobec przepisów - jak słusznie Pani zauważyła - "ustawionych przez naszych prawotwórców". Tego bardzo ważnego faktu nie dostrzega wiele osób odwiedzających nie tylko KRS ale w ogóle Sądy. Urzędnik sądowy może wykonywać swoje czynności tylko w granicach prawa i na jego podstawie, co wynika wprost z art. 7 Konstytucji. Dlatego warto o tym pomyśleć, gdy urzędnik odmawia wykonania jakiejś czynności lub żąda jej wykonania od obsługiwanego petenta. Oczywiście nie można się tym argumentem posługiwać w przypadku ewidentnego braku kultury urzędowania. Jednak codziennie w pracy spotykam ludzi sfrustrowanych samym faktem, że musieli przyjść do urzędu i ich postawa w stosunku do urzędnika naprawdę jest często niesprawiedliwa. Znaczna część wnioskodawców odwiedzających wydziały KRS jest przyzwyczajona do specjalnego traktowania ich przez inne osoby. Często są to ludzie zajmujący określone stanowiska we własnych firmach i organizacjach i cieszące się w tym środowisku dużym autorytetem. Wraz z przekroczeniem progu sądu stają się jednymi z wielu i jak wszyscy muszą stanąć w kolejce i dostosować się do obowiązujących procedur. To też nie pozostaje bez znaczenia. W Pani artykule też zauważyłem pewien uwagę, uzasadniającą moje zdanie, gdy utyskuje Pani, że "nikt nie zadzwoni: 'proszę mi szybko donieść kwit taki a taki i będzie już dobrze'". Zapewniam, że wielokrotnie walczyłem z pokusą zadzwonienia do wnioskodawcy i poinformowania go, że brakuje jakiejś "bzdury" do załatwienia sprawy. Jednak z kilku powodów nie mogę tak w pracy postępować: nie mogę się narazić na zarzut stronniczości, ponadto postępowanie sądowe znacznie różni się od procedury administracyjnej - wpis do KRS to nie zwykła rejestracja, jakiej dokonują organy gminne, ale postępowanie przed sądem, gdzie zgodnie z zasadami wynikającymi z k.p.c. do wnioskodawca ma być aktywny i zadbać o dostarczenie sądowi wszystkiego, co jest konieczne do rozpoznania sprawy i wydania orzeczenia. Sąd w tym zakresie nie może wykazywać aktywności. I naprawdę nie wynika to ze złej woli. Pisze Pani również zdanie, którego intencji nie potrafię zrozumieć: "Na to nie ma mądrych, którzy za pieniądze by coś mogli przyspieszyć." To chyba dobrze, że ma Pani takie zdanie wobec powszechnych poglądów o korupcji w wymiarze sprawiedliwości. Osobiście nie spotkałem się z przejawami zachowań korupcyjnych w pracy, Nie znaczy to, że wykluczam istnienie tej patologii. Przeciwnie - interesuję się tym zagadnieniem, obserwuję działania organizacji antykorupcyjnych i ich raporty. Natomiast często muszę bardzo ostro reagować w sytuacji, gdy wnioskodawca wciska mi "dowód wdzięczności". Zapewniam, że te sytuacje nie sprawiają mi przyjemności i zwyczajnie mnie peszą. Na początku nie wiedziałem jak sobie z tym radzić, teraz wiem - należy ostro i bardzo głośno wyrzucić takiego z pokoju - po pierwsze raczej nie powtórzy takiego manewru, a po drugie nie ściągnę na siebie podejrzeń o nieuczciwość. Zawsze jednak ściągnę na siebie uwagę innych pracowników - i to stanowi zwykle problem. Nie wiem, czy Pani wie, że praktyka nie kontaktowania się osób orzekających z wnioskodawcami wynika właśnie z tego zagrożenia, a nie z zabrania wnioskodawcy możliwości wyjaśniania sprawy z prowadzącym sprawę. Należę do młodej kadry urzędniczej i praktyka załatwiania sprawy za dowody wdzięczności znana mi jest tylko ze studyjnych zajęć dotyczących etyki zawodowej i historii administracji, ale zapewniam, że wiele osób święcie wierzy, że bez tego nic nie załatwi. Nie dociera do nich to, że sprawa zostanie załatwiona tak samo, gdy dostanę prezent, jak i bez niego. Ale sędzia czy referendarz może narazić się na niesłuszne oskarżenia o korupcję i pielgrzymki wnioskodawców starających się wywrzeć wpływ na wydane orzeczenie - stąd taka praktyka. Nie zapominajmy, że często sposób rozstrzygnięcia sprawy jest dla wnioskodawcy niezwykle ważny i może dotyczyć bardzo istotnych dla niego zdarzeń - a to powoduje, że wnioskodawcy zadziwiają determinacją i pomysłowością J. W razie konieczności wyjaśnienia sprawy sąd na pewno wyznaczy posiedzenie. Naprawdę niemal wszystko można wyjaśnić na piśmie - a fakt odnotowania tego w aktach sprawy czyni postępowanie przejrzystym i wolnym od zarzutów o korupcję. Pani informacja o tym, że nie wolno kopiować urzędowych formularzy w obecnym stanie prawnym jest nieprawdziwa, a to z uwagi na §4 ust. 2 zmienionego 11 czerwca 2002r. Rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 21 grudnia 2000r. w sprawie określenia wzorów urzędowych formularzy wniosków o wpis do Krajowego Rejestru Sądowego oraz sposobu i miejsca ich udostępniania (Dz.U. Nr 118, poz. 1247, zm. Dz.U. z 2002r. Nr 95, poz. 842). Wiem, że kiedyś były takie problemy, jednak w wielu wydziałach zezwalano wnioskodawcom na powielanie i składanie niebarwnych formularzy. Jednak nawet z przepisów przed nowelizacją trudno wyciągnąć wniosek o możliwości powielania jednych, a zabraniania powielania innych formularzy (brązowych) o czym Pani pisze. Jeśli występowała taka praktyka w jakimś sądzie, to moim zdaniem była naganna - co potwierdza nowelizacja rozporządzenia. Myślę, jednak, że sądy miały pewne podstawy do nieuwzględniania wniosków składanych na niebarwnych formularzach - nie zapominajmy, że rozporządzenie, które określało te formularze zawiera opis ich koloru, A formularz nie odpowiadający rozporządzeniu de facto nie stanowił formularza urzędowego. Również nieprawdą wydaje mi się możliwość nanoszenia poprawek na formularze - bez względu na to jakiego są koloru. Celem formularza jest sprecyzowanie wniosku w sposób nie budzący wątpliwości i umożliwienie przeniesienie jego tekstu do systemu komputerowego, który generuje treść orzeczenia, a w efekcie wpisu do rejestru. Czynność ta jest tak istotna, że w formularzu nie może być żadnych niejasności i dowolności interpretowania. Ponadto często wniosek stanowi oświadczenie wnioskodawcy i musi być jednoznaczny. Chyba nie wie Pani jak niedbale można wypełnić wniosek i ile czasu może zająć jego odczytanie w trakcie przygotowywania postanowienia. Ja z tym się spotykam na co dzień. Sposób wypełnienia wniosku w znaczny sposób skraca czas wydania orzeczenia. Wnioskodawcy często tego nie rozumieją i mają pretensje, że sąd "czepia się dupereli" - cytat dosłowny J. Tu nie chodzi o wygodę urzędnika - raczej o sprawność i nawał pracy. W sądzie rejestrowym oficjalnie nie ma nikogo, kto by mógł popatrzyć na dostarczony kłąb papierów i pokazać palcem "o, tu jeszcze przekreślić", czy "o, tu jeszcze wpisać", albo "niech te papiery zostaną, ale trzeba jeszcze donieść...". Jest tak z prostego powodu. Jeszcze raz zwracam uwagę, że postępowanie sądowe nie jest postępowaniem administracyjnym. Sąd ma w sposób bezstronny, po zbadaniu dokumentów wydać orzeczenie. To byłby paradoks, gdyby sąd doradzał wnioskodawcy co ma zrobić, by ten sam sąd wydał orzeczenie wygodne dla wnioskodawcy. Zresztą takiej sytuacji nie dopuszczają obowiązujące przepisy. W Polsce porad prawnych mogą udzielać tylko adwokaci i radcy prawni oraz w pewnych sytuacjach doradcy podatkowi. Nie wolno mi udzielić wskazówek wnioskodawcy choćby dlatego, że za to grozi mi nawet utrata pracy. To nie wynika z braku kompetencji - większość urzędników pracujących w KRS nie miałaby problemu z prawidłowym wypełnieniem formularza, choćby z tego powodu, że wie jakie wady mają składane formularze. Jedynej rady jakiej może i powinien udzielić urzędnik jest pouczenie o konieczności czytelnego wypełnienia formularza, zgodnie z pouczeniami, wielkimi literami, oraz o konieczności wykreślenia wszystkich niewypełnionych rubryk. Reszta stanowi merytoryczną część wniosku i należy do wnioskodawcy. Chyba każdy potrafi sam sprawdzić czy wykreślił wszystkie nie wypełnione pola.? "Należy pamiętać, by nie przekraczać terminów na odpowiedź. Koszmar." To akurat jest oczywiste - z jednej strony społeczeństwo domaga się szybkiego rozpoznawania spraw, a z drugiej za złe ma sądowi dyscyplinowanie wnioskodawców terminami. Zresztą wiele terminów jest ustawowych i nie zależy od sądu. Trudno wyobrazić sobie sytuację, gdy każdy uzupełnia braki w dowolnym terminie. W sytuacji, gdy ten jest za krótki i nie jest terminem ustawowym, można wnieść o jego przedłużenie. Zapewnia to jednak dyscyplinę w postępowaniu i zmusza wnioskodawcę do uczestniczenia w nim w sposób aktywny. "Bo wtedy ktoś mógłby się czepiać, że przecież do 3 miesięcy jest czas na rozpatrzenie sprawy." Ten termin dotyczy tylko stowarzyszeń, w przypadku związków zawodowych i związków pracodawców wynosi zaledwie 2 tygodnie. W przypadku innych podmiotów sąd nie jest związany terminami - może to nie jest dobre i warto by było to zmienić, choćby z uwagi na znaczenie rejestracji w obrocie gospodarczym. W przypadku stowarzyszeń samo poinformowanie organu nadzoru o statucie musi ustawowo zająć minimu 2 tygodnie. To też Panią bulwersowało w artykule - ale jest to wymóg i prawo ustawowe tego organu. Przewlekanie spraw nie wynika ze złej woli sędziów, referendarzy czy sekretariatu. Co miesiąc są sporządzane statystyki załatwionych spraw, a co pół roku statystyki dotyczące imiennie orzekających wędrują do ministerstwa. Każdy chce mieć jak najwięcej załatwień i w tym zakresie panuje czasami nawet śmieszna rywalizacja J. Zapewniam, że sprawy nadające się do natychmiastowego rozpoznania mogą być i dotychczas były załatwiane niezwłocznie. W wielu wydziałach KRS od złożenia wniosku bez wad do wpisu mijał zaledwie tydzień. Ostatnie doniesienia o korupcji w wydziałach rejestrowych KRS i ksiąg wieczystych spowodowały, że w sądach szybko rozpoznających sprawy wprowadzono zasadę, że nie wolno natychmiast rozpoznawać wniosku. Głupia praktyka - przyznaje - ale winny temu jest przede wszystkim jeden z tendencyjnych dziennikarzy. Trudno się dziwić, że ktoś nie chce sprowadzać na siebie oskarżeń. "Nie ważne, że w tym samym sądzie te dokumenty są, szczególnie, jeśli chodzi o przepisanie rejestru ze starego do nowego." To jest nieprawda - po merytorycznym zwrocie wniosku wnioskodawca, który go ponawia nie musi przedkładać do akt znajdujących się tam dokumentów. Wystarczy, że załączy wniosek o zaliczenie opłat i dokumentów znajdujących się pod sprawą, która zakończyła się zwrotem do nowej sprawy. Podobnie jest w przypadku prostego przerejestrowania z dotychczasowego rejestru do KRS. Sąd może domagać się tylko tych dokumentów, które są wymagane prawem, a nie znajdują się w aktach rejestrowych. Inna praktyka nie ma podstaw prawnych i jest podstawą do polemizowania z sądem za pomocą środków odwoławczych. "Poza tym każdy decydent ma własny styl pracy. " To fakt i do czasu gdy mieści się w granicach niezawisłości - tzn. podlegania Konstytucji i ustawom - trudno mieć pretensje. Pierwiastek ludzki pewnie też nie pozostaje bez znaczenia. "Pod koniec procedury system stanął na wysokości zadania: wezwał do wyjaśnienia, dlaczego rejestrowany adres jest inny, niz w systemie REGON. Odpowiedziałam, że ponieważ rejestruję nowy adres... " J To perełka - chętnie zobaczył bym takie orzeczenie. Warto jednak przybliżyć jak to wygląda technicznie. Wniosek jest wpisywany do systemu komputerowego i weryfikowany z rejestrem KRS, PESEL i REGON. Produktem jest projekt postanowienia lub projekt postanowienia z protokołem niezgodności lub raport błędów. W pierwszym przypadku nie ma problemu i orzecznik podpisuje orzeczenie. W drugim widzi niezgodności i może je uznać za nieistotne lub wezwać do ich wyjaśnienia. W ostatnim przypadku nie ma możliwości wydania postanowienia. Ale to co Pani napisała - ubawiło mnie. J. Warto też zaznaczyć, że uległy zmianie przepisy dotyczące dostarczania sądowi tytułu prawnego do lokalu. Tylko w przypadku wątpliwości sąd ma prawo ich zażądać. Nie jest to już ustawowy obowiązek. "Wezwano nas do dostarczenia listy obecności uczestników walnego zebrania w dwóch egzemplarzach. My mieliśmy jeden, bo po co więcej? Zrobiłam ksero i podpisaliśmy z kolegą "za zgodność z oryginałem". Przeszło." A nie powinno - § 201 Rozporządzenia MS Regulamin wewnętrznego urzędowania sądów powszechnych. Tylko oryginały lub notarialnie poświadczone kopie, albo w sądzie. Takie prawo. Mam nadzieję, że nie zanudziłem Pani tym listem. Chciałem przedstawić tylko argumenty drugiej strony. Jako urzędnicy sami dostrzegamy wiele wad systemu, ale jesteśmy tylko wykonawcami przepisów. Zupełnie nie dziwię się Pani wrażeniom. Proszę być pewnym, że wielu urzędników, których Pani spotka też je rozumie. Nawet, gdy ich zachowanie na to nie wskazuje. W razie potrzeby proszę pisać. Może nawet będę mógł służyć radą. Pozdrawiam ! Fakir ----------------------------- hardoxxx@interia.pl GG 2439080
Date: Sun, 13 Jul 2003 22:10:19 +0200 (CEST) From: JastraTo: hardoxxx Subject: Re: KRS - droga przez mękę... Witam :-) Dziekuje za list. Dzisiaj już jest kilka lat od czasu, kiedy pisałam ten tekst o KRS. Zgadzam się, że i ja (czyli firma i stowarzyszenie) byliśmy ofiarami wdrożenia systemu, tak samo, jak i pracownicy sądu. Niestety, do dziś uważam, że sprawy rejestracji firm i organizacji to nie procesy o pozwolenie na dzialalność, to stwierdzenie oficjalne faktu, ze coś istnieje. A to powinno być zorganizowane bardzo prosto i zrozumiale dla każdego - nawet organizatora stowarzyszenia blokierów międzyblokowych puszkowców... Fakt, że nasi prawotwórcy maksymalnie to wszystko utrudnili zaowocował upadkiem stowarzyszeń , a jeśli chodzi o firmy, to KRS też dołozył swoją działkę do bezrobocia i spadku inwestycji w Polsce. Brak możliwości sprawnej rejestracji stowarzyszeń (i prawa do prostej księgowości też) jest straszną blokadą dla społeczników. Dzięki temu życie społeczne schodzi do podziemia. Kiedyś pewnie ktoś się zdziwi. Jest to bardzo smutne, a prawotwórcy tego nie rozumieją. Dobrze, że nie próbują tego mieszać z Unią Europejską... W wielu krajach stowarzyszenia nie sa obciążane takim balastem, jak u nas. Urzędy Skarbowe potrafiš zadzwonić do podatnika, że coś brakuje, sa osoby odpowiedzialne za udzielanie informacji. A Urzędy Skarbowe majš opinię urzędu groznego dla obywatela... Dla obywatela nie ma różnicy między KRS a urzędem gminy czy urzędem skarbowym i złości to, że jedni mogš, a drudzy nie. Nie piszę o ZUS, bo to jest osobna konkurencja reformatorskiej katastrofy. Formularze KRS nie sš tak idealne - nie tak łatwo określić, czy pole jest skreślone, czy nie... Na przykład w nazwiskach dwuczłonowych. A tak ogółem - jesteśmy wspólnie ofiarami systemu stworzonego na Wiejskiej... To smutne... Czy mogę Twój tekst podczepić jako komentarz do mojego? Byłoby to dobre uzupełnienie. Pozdrowienia Basia Głowacka
==============================