To była odpowiedź na tekst korespondenta "Poślizgu".
Niestety, nie ukazała się z powodu ciszy przed referendum.
Ale - euroentuzjastyczny tekst był dostępny przez cały czas ciszy...
Cenzura... B.G.
Wezwano mnie do odpowiedzi, więc odpowiadam Olderowi.
Nie istnieje pojęcie przegranego referendum. Każde referendum, do którego doszło i kiedykolwiek dojdzie jest wygraną przypadkowego społeczeństwa nad politykami. Politycy już właściwie dawno znają jego wyniki, badania opinii publicznej są tańsze niż ta okropna demokracja bezpośrednia, a co siedzi w aplikacji do liczenia głosów, to się jeszcze okaże. Znów były jakieś zadymy i przetargi ustawione pod wykonawcę w ostatniej chwili.
Pewnie chodzi Tobie o ewentualne niewejście Polski do Unii i związane z tym rozwiane nadzieje. A więc, czyje nadzieje? Najbardziej na wejściu do Unii zależy naszym politykom. Rwą się, do Unii, jak moja Morda rwie się do śmietnika! Oni na pewno skorzystają: będą mieli wytłumaczenie swojej nieudolności (bo bliżej niesprecyzowane przepisy Unii), będą mieli większe możliwości korupcji i wiele tysięcy posad do objęcia. Na dodatek przybędzie im nowy sposób rozwiązania problemu bezrobocia - zamiast starego "weźcie sprawy we własne ręce" będzie "weźcie walizki we własne ręce".
Koszty jakości: jedna sprawa to jakość, inna sprawa to papiery. Niedawno miałam zwrot jedynego produktu w Polsce w swojej klasie z właściwą toną atestów i certyfikatów. Jedyny problem to fakt, że same papiery i zdolności korupcyjne naczalstwa producenta nie załatwiają samej użyteczności produktu. Ostatnio popłoch padł na budowlańców: polskie atesty nie są atestami unijnymi, bo instytucja atestująca państwowo-skomercjalizowana nie miała dość siły przebicia w porównaniu z dopłatami do rolnictwa. Ile jeszcze takich kwiatków się okaże?. Nie ma dopłat z funduszy unijnych. Jest zwrot poniesionych kosztów, a to nie to samo. Banki zagraniczne nie mają żadnego interesu w inwestowanie w polską gospodarkę, jeśli spokojnie inwestują w rządowe obligacje. Zysk bez ryzyka - pamiętasz?
Czy obcy kapitał (ten uczciwy, który by coś zbudował) będzie inwestować w unijnej Polsce, jeśli we wszystkich krajach dookoła są niższe poddatki lub/i łatwiejsze stosunki z administracją? Bo nas lubią?
Ostatnio "Rzeczpospolita" drukowała opowiastkę o unijnych firmach farmaceutycznych dostarczających leki do Polski, leki refundowane oczywiście. Jakoś dziwnym trafem dla państwa szły inne (zawyżone) faktury, a dla celników niższe. W końcu celnicy zrobili kontrolę, stwierdzili szwindle i nałożyli karę w ładnej wysokości 1,5 miliarda złotych obecnych. Jeden (już były) urzędnik rządowy obiecał jednak tym firmom darowanie tej kary, za co stał się byłym. Jednak Komisja Europejska broni swoich i domaga się darowania kar, bo taka kara to dyskryminacja zachodnich koncernów. (Rz. 04.06.2003 str. A3.) Każdy zna opowiadania o wyprowadzaniu majątku firm z Polski przez zagraniczne firmy pod hasłem "opłat licencyjnych" albo "opłat za zarządzanie". Nie każdy zagraniczny jest dobry.
Jestem kapitalistką z pustymi kieszeniami i pustym kontem. Sama nie rozumiem, jakim cudem to trwa od 13 lat. Z tego żyją 3 rodziny bez żadnej siły strajkowo -demonstracyjnej, nie mówiąc już o sile korupcyjnej. Ja nie mam najmniejszej ochoty zajmować się poszukiwaniem tajemniczych przepisów i dyrektyw. Ja chcę mieć spis przepisów, czarno na białym, które w Polsce będą obowiązywać lub nie obowiązywać. Nie słyszałam o istnieniu ani nawet przygotowywaniu takiego spisu. Takich jak ja kapitalistów i ich pracowników jest wiele.
Czy mam pomysł na wzrost gospodarczy Polski? Tak: powrót do korzeni: Rakowski na premiera, Balcerowicz 1990 na ministra finasów (facet obecnie występujący pod tą ksywką się nie nadaje do użytku), otworzyć granice na przestrzał i liczyć te straszne dolary i eura z nierejestrowanego handlu przygranicznego. Odprawa celna na kolanie, deklaracje podatkowe na kolanie, podatki i ZUSy płacone na byle-przelewie lub gotówką w kasie. ZUS powinien jak podatek być płacony w procentach od dochodu, a nie 700 złotych na dzień dobry. Podatek jednakowy od wszystkiego i wszystkich 15%, z możliwością ustalenia ryczałtu dziennego dla okazjonalnych handlarzy targowiskowych lub ulicznych.
Powrót do gospodarki bazarowej? A czemu nie? To akurat się sprawdziło, zanim nie zaczęto tego cywilizować, czyli zabijać. Nie może być tak, że jeśli człowiek zarobi legalnie złotówkę, to za karę będzie miał komornika z rachunkiem na blisko 700 złotych.
To nie może być tak, że człowiek boi się zarobić legalnie złotówkę, bo straci wiele więcej. W takich warunkach można poobcinać wszystkie ulgi za wyjątkiem wspólnego opodatkowania rodzin i może ulgi inwestycyjnej i nikt w Polsce nie piśnie. Zero koncesji, zero pozwoleń, za wyjątkiem budowlanych, a i to tylko w określonych wypadkach. Oczywiście warunki ochrony środowiska, w tym i ludności muszą być rygorystycznie przestrzegane i tym może zajmować się spokojnie policja i prokuratura.
To można zrobić pod trzema warunkami:
A jak Unia Europejska zacznie piszczeć za nieuczciwą konkurencję? To będzie znaczyło, że zaczyna nam wychodzić. I o to chodzi :-))
Jeśli uprorządkujemy gospodarkę, to wtedy można będzie mówić o Unii od nowa, jeśli będzie jeszcze istniała. Norwedzy mieli 2 razy referenda i 4 rundy negocjacji z Unią i jak dobrze pójdzie za killka lat znów będą mieli nawrotkę. Wtedy będziemy może mieli dobre towarzystwo. Nie ma co się martwić: jeśli Polska będzie silna, to sobie poradzi z Unią lub bez Unii, jeśli będzie słaba, to... będzie druga Sycylia w Unii albo znajome bagienko poza Unią.
A teraz o zmierzchowości, bramach świata i tak dalej.
Już dawno Europa staje się zadupiem świata, a życie płynie ponad naszymi głowami. Unia Europejska zapętliła się w myśli, że wystarczy wszystko uregulować i zadekretować i będzie wszystko dobrze. Nie jest dobrze, i wszyscy o tym wiemy. Dopłaty do rolnictwa to kretynizm, przerosty biurokracji są ogromne, pozapłacowe koszty pracy zniechęcają do inwestycji i zatrudniania, okresowe strajki paraliżują całe kraje i nie widać żadnego z tego wyjścia. E-balon pękł i nie ma innej koncepcji, co zrobić z milionami ludzi, którzy nie są i nie będą nigdy spekulantami giełdowymi. Oni mają swoje problemy i nie będą dopłacać do naszych. Na początku będziemy dopłacać do członkostwa, dopiero później uzyskamy zwrot. Nasi politycy zrobili wszystko, by skala zwrotów była minimalna - zabagnione ustawy o infrastrukturze i stosunki własnościowe w terenie są tego gwarancją.
Widać wyraźnie, że Kościół katolicki tak jest zajęty problemem Boga w konstytucji unijnej, aborcji, eutanazji i homo-różnych, że nie widzi niczego złego we wciągnięciu kolejnych milionów katolików do Unii, po to tylko, by ich władcy głosowali, jak urzędnicy watykańscy zechcą. Watykan był, jest i będzie w Unii, i tylko radiomaryjna ślepota tego nie dostrzegała lub dostrzec nie chciała.
Istnieją Europejczycy, którzy są tradycyjnymi muzułmanami. To na przykład: Tatarzy, część Bułgarów, Turcy, Albańczycy czy Bośniacy. Myślę, że jest ich ich więcej, tylko mi do głowy nie przychodzi. Problem dawnych muzułmanów w Hiszpanii rozwiązano wiele setek lat temu zgodnie z duchem ówczesnej kultury chrześcijańsko - europejskiej za pomocą ich wyrżnięcia lub przymusowego ochrzczenia.
Wielokrotnie wyrażałam tu swój głęboki stosunek do tzw. korzeni naszej kultury opartej na niewolnictwie czy podobnych formach wyzysku. Chrześcijaństwo (rodem z Azji) miało wprowadzić do tego systemu element miłości czy litości, ale bardzo szybko okazało się, że porządek świata jest od Boga, a sprawiedliwość będzie, ale po drugiej stronie życia. Nie interesuje mnie, kto i jakie piramidy spiętrzył czy pałace zbudował, jeśli to było tylko po to, by pokazać swoją potęgę w niszczeniu innych. Mam swoją białą twarz, trochę pryszczatą i średnio wrażliwą na słońce. Chcę ją nosić bez wstydu. Ostatnio najadłam się dość wstydu, jak mnie pytali Norwedzy: czy to prawda, że Polska w Iraku...? Dlaczego...? Jak jest padlina to są sępy...
A teraz o pustej kieszeni Chrabjego (mojej też). "Rzeczpospolita" prowadzi kronikę pomysłów Kołodki. Ogółem co drugi dzień jest opis nowego pomysłu, który za pomocą podwyżki podatków zapowiada ich obniżenie. Najbardziej podobał mi się euronaiwny komentarz publicysty: "To jeszcze jeden powód, by powiedzieć "tak" w referendum unijnym. Może to jedyna droga uchronienia się w przyszłości przed intelektualistami z rodzimego Ministerstwa Finansów". Czy ktoś zna jakikolwiek przepis w Unii Europejskiej, który miałby limitować twórcze projekty urzędników, które miałyby się odbić wyłącznie na kieszeniach obywateli tych urzędników?
Jakich mamy polityków, takie będziemy mieć członkostwo w Unii i gospodarkę, i podatki, i przyszłość.
Ja ich oceniłam i im nie wierzę. Nie pomogę im w desancie do Brukseli.
To będzie mój wkład w budowę wspólnej Europy od Islandii po Ural, od Svaldbardu do Cypru i Malty.
Pozdrowienia :-)
Basia 04.06.2003
jastra@ jastra.com.pl
==============================