Pracujesz człowieku, tyrasz, znosisz humory szefa i jego sekretarki, kolega już dawno przestał być kolegą. Inni są bogaci, jeżdżą mercedesami, opalają się pod palmami, a ty? Wypłata ledwo starcza do końca miesiąca, a na te palmy to starcza tylko w telewizji... Rzuciłbyś to wszystko w diabły i został bogatym businessmanem, przedsiębiorcą... Przecież widzisz, jak szef zarabia, prawda?
Postanowione - zrobione - praca skończona bez kłótni, za porozumieniem stron. Zostałoby się cieszyć kasą i niezależnością, prawda? Przecież co rusz, to słyszysz, jak nasz związkowy rząd wspiera przedsiębiorczość i mówi o preferencyjnych kredytach.
Hola, hola, teraz dopiero poczujesz prawdziwe życie!
Księgowa w starej pracy PITy i ZUSy policzyła, gdzie trzeba i co trzeba zapłaciła - nie bolała ciebie o to głowa, chyba, że jakieś fuchy i odliczenia miałeś. A teraz - nie przerobisz góry niezrozumiałych papierów na czas, to cię instytucje państwowe z torbami do paki wyślą, jeszcze w towarzystwie rodziny za długi. Trzeba znaleźć kogoś, kto obrobi tą księgowość i powie, ile, komu, na jakim papierze i kiedy płacić oraz jakie papiery kiedy i komu dostarczyć lub wysłać pocztą. Księgowy wie więcej o tobie niż spowiednik, ale jak się pomyli, to kara doczesna spotka ciebie prędzej niż później. Dobry księgowy to skarb i na dodatek kosztowny... A tu co raz to nowe reformy, nowe ustawy i nowe papiery i nowe kłopoty. Zapłaciłbyś człowieku wszystko, ale po co te tony papieru co miesiąc... A i tak ZUS i czynsz płacić trzeba, nie ważne, czy jest z czego, czy nie ma.
A kiedyś wypłata była co miesiąc...
Założyłbyś spółkę, bo samemu tak jakoś nieswojo, ale w tej chwili nikt nic nie wie: idea spółki cywilnej została zarżnięta, spółka jawna przeraża pełną księgowością, a na spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością nie stać człowieka, którego nie stać na wakacje z rodziną pod palmami. W końcu masz tylko pomysł, jak podkupić klientów swojego byłego szefa, ale groszem nie śmierdzisz. Poza tym i tak nikt nic nie wie, bo jest reforma.
Poszedłeś do banku po propagandowy preferencyjny kredyt. Wyśmiali ciebie z tą twoją 5-letnią Skodą jako gwarancją spłaty kredytu. Zastawić mieszkania nie odważyłeś się. Kiedy byłeś pracownikiem, miałeś chociaż zaświadczenie o zarobkach i zatrudnieniu...
Już ci zaczyna się cknić za etatem...?
Zatrudniłbyś pewnie jakiegoś pracownika - jednak samemu źle się wykonuje wszystko, ze sprzątaniem i odbieraniem telefonów pod swoją nieobecność włącznie. Żona? Lepiej by została w swojej pracy, bo ktoś musi utrzymać rodzinę, zanim rozkręci się twój świetny (w perpektywie) interes.
Masz kolegę, który jest na bezrobociu z żoną, to ich zatrudniasz. Oni jeszcze kogoś znajdują, kto się może przydać i jest już was piątka. Obiecujesz sobie, że będziesz doskonałym szefem, nie będziesz wyzyskiwał przecież kolegów. Trochę martwi cię, że prawie każda wypłacona im do ręki złotówka musi być pokryta jakąś złotówką wpłaconą do jakiejś instytucji. Skąd weźmiesz tyle pieniędzy? Przecież nie zacząłeś jeszcze zarabiać!
Ktoś powiedział, że teraz trzeba się zarejestrować w Państwowej Inspekcji Pracy, bo już jesteś pracodawcą, czyli wyzyskiwaczem i trzeba ciebie będzie kontrolować. Dowiedziałeś się, że nie dość się w życiu nasłuchałeś mądrości swoich dawnych behapowców, że "Ile dwumetrowa drabina powinna mieć szczebli? Wszystkie! (...rechot na sali...)". Teraz masz iść na szkolenie na kilka dni i jeszcze za nie sam zapłacić!
Nie masz czasu. bo masz zajmować się firmą? Sam umiesz przeczytać kodeks pracy i dzieła ministrów-związkowców z nim związane? To poczytaj sobie i doczytaj się, że jeśli nie jesteś wykształconym behapowcem to każdy inny behapowiec ma prawo ci zamącić w głowie: "Ile dwumetrowa drabina powinna mieć szczebli? Wszystkie! (...rechot na sali...)".
Poza tym musisz wysłać swoich nowych pracowników na badania lekarskie nie do byle-lekarza, ale do lekarza-medycyny-pracy. Sam zresztą też musisz się dać zbadać. Jak byłeś sam, to nie musiałeś się badać, jak zatrudniłeś pracownika, nagle twoje zdrowie stało się przedmiotem troski ministra-związkowca. Jak twoi koledzy byli na bezrobociu, to nikt się nimi nie interesował, ale by zacząć pracować nagle minister się zatroszczył o ich zdrowie. Nie ważne, że praca w biurze i na parterze, ale prikaz ministra-związkowca to prikaz. Poza tym to ty masz za tą przyjemność zapłacić, a nie minister, mimo, że składki na wszystkie ubezpieczenia płacisz. Jednak najpierw musisz się dowiedzieć, gdzie znaleźć takiego lekarza. No tak, skąd weźmiesz na to pieniądze? Przecież jeszcze grosza nie zarobiłeś, a wydałeś już fortunę na wszystkie pomysły sejmowo-ministerialne!
A jak przyjdzie inspekcja pracy, to jak się wytłumaczysz? Przecież oni mogą wszystko, a ty masz ich kaprysy wprowadzić w życie!
Nie ma instrukcji obsługi dzbanka elektrycznego? - grzywna!
Nie ma krzyża na szafce z aspiryną? - grzywna!
Pracownik nieprzeszkolony do obsługi dzbanka elektrycznego? - grzywna!
A plan urlopów? A ewidencja czasu pracy i sposób usprawiedliwiania nieobecności? A wykaz prac wzbronionych młodocianym? A godziny pracy nocnej? A wykaz kar porządkowych? A wykaz obowiązków każdej osoby w zakresie BHP? A plan działań na wypadek wszelkiego wypadku? Grzywna! Grzywna! Grzywna!
Szczegółem jest już to, że z powodu zatrudnienia pracowników, lawinowo wzrosła ci ilość papierów dla ZUS, biuro rachunkowe marudzi o podwyżce rachunku za obsługę.
Żona już dostaje ataku wścieklizny, grozi separacją nie tylko od stołu i łoża, ale nawet i od resztek swojej wypłaty, koledzy - pracownicy z wyrzutem patrzą ci w oczy, że ich wypłata taka marna, a przecież pracowali. Coraz bardziej myślisz, że ten kolega w dawnej pracy nie był wcale taki zły, a wypłata co miesiąc przecież była...
Już wiesz, że zanim odważysz się na rozstanie z szefem i jego sekretarką to najpierw weźmiesz minimum trzykilogramowy młotek i się dobrze stukniesz w łeb, by sobie wybić z głowy głupoty legalnej przedsiębiorczości.
Lepiej załatw sobie fuchę, a ze znajomymi bezrobotnymi umów się na narzekanie o braku perspektyw przy włączonym telewizorze z Buzkiem mówiącym o ofensywie przeciwko bezrobociu.
Pozdrowienia dla wszystkich palantów gadających o obronie praw pracowniczych i popieraniu przedsiębiorczości.
Barbara Głowacka
(Nie użyła właściwego młotka we właściwym czasie, a teraz złośliwie wypisuje złośliwe teksty)
==============================