Przed moim oknem w Gdansku na Morenie w 1996 ukonczono nowa droge i skrzyzowanie. Droga byla bardzo potrzebna, bo omijala zatloczone centrum, wiec i ruch caly czas rosl.
Wszystko byloby fajnie, gdyby nie to, ze skrzyzowanie bylo marnie oznakowane, przejscia dla pieszych zle wytyczone i na dodatek tablice reklamowe zaslanialy znaki, a nachylki na zakretach byly w odwrotna strone, nizby nakazywal dobry zwyczaj czy zdowy rozsadek. No i nie bylo sygnalizacji swietlnej.
Od czasu do czasu w gazecie ktos cos o tym napisal, cos bylo w radiu, czy
w naszej lokalnej telewizji.
Ktos zwracal sie do Urzedu Miejskiego, ale zawsze odpowiedz byla taka sama:
nie ma potrzeby zmian i stawiania sygnalizacji w szczegolnosci.
Dla kilku tysiecy mieszkancow tedy prowadzila zwykla droga do kosciola, szkoly, poczty, przychodni, a tu samochodow coraz wiecej. Droga tu jest szeroka, wiec i predkosci rozwijane sa w zakresie mandatow karnych.
W pracy (pracuje z kolezankami, ktore mieszkaja w tej samej dzielnicy) i w domu zastanawialismy sie, ze cos by tu trzeba zrobic.
Az pewnego dnia, w koncu czerwca 1997, mialam chwile czasu i natchnienie, narysowalam szkic problemu (25kB), ozdobilam trupimi czaszkami, napisalam tekst typu 'my mieszkancy...', a na odwrocie narysowalam tabelke do zbierania podpisow.
Pokserowalam to, roznioslam po sklepach, do przychodni, dalam znajomym, troche
podpisow sama zebralam.
Najsmieszniej bylo, jak obeszlam krzaki, gdzie lumpy popijaly piwo i zaciagaly
sie pecikami. Wszyscy grzecznie sie podpisywali. W koncu oni tez chca zyc.
Po dwoch tygodniach uzbieralo sie ponad 400 podpisow i wtedy napisalam podsumowanie akcji zbierania podpisow, wnioski, ktore sie pojawily.
Moja kolezanka wydusila pisemne opinie od szkoly, parafii, przychodni, spoldzielni i dostarczyla to do Urzedu Miejskiego.
W tym czasie ujawnil sie nawet radny UPR z naszej dzielnicy, ktory zwrocil uwage na to, ze potrzebna jest jeszcze sygnalizacja dzwiekowa dla niewidomych. (Byl to jedyny radny z naszej dzielnicy, ktory tym sie zainteresowal)
Tekst podsumowania dyskusji rozeslalam do wszystkich mozliwych naszych gazet. Przynajmniej jedna go wydrukowala.
Po poltorej miesiaca przyszla odpowiedz, ze oznakowanie bedzie poprawione a sygnalizacja bedzie w 1998, czyli zwyciestwo ??
Ale my postanowilysmy, ze trzebaby utrudnic zapomnienie obietnicy.
Napisalam list do policji z prosba o analize bezpieczenstwa i oznakowania
drogi i przekazanie jej do Urzedu Miasta.
Napisalam do Urzedu Miejskiego, ze dziekuje za list i ze kopie zostaly
dostarczone do wszystkich miejsc, gdzie zbierano podpisy i do wszystkich
instytucji, ktore sie dopisaly do wniosku.
'Zalatwilam' artykul w dzielnicowej gazecie na Morenie. Redaktor, ktory ze
mna rozmawial mial jeszcze swoje plany, jak to rozdmuchac: powiedzial, ze
potrafilby jeszcze zalatwic opinie drogowca o jakosci budowy i oznakowania
skrzyzowania.
Wtedy tez pojawilo sie pytanie, dlaczego wczesniej o tym go nie zawiadomilysmy,
bo on by na pewno wydrukowal, ze zbieramy podpisy..
Niestety, po napisaniu tekst nie zostal skonsultowany ze mna, a dopiero po
jego wydrukowaniu okazalo sie dlaczego. Ich plany rozdmuchania sprawy
skrzyzowania dotyczyly ich gazetowej prywatnej wojny z zarzadem Spoldzielni
Morena pod tytulem: 'Dlaczego zarzad Spoldzielni nie...?'.
Teraz mysle, ze zrobilysmy dobrze: koordynacja ponad 400 podpisow, 4 instytucji i 1 radnego i wzmianki przynajmniej w jednej gazecie, to byla dawka uderzeniowa, ktora nie mogla zostac zignorowana.
Tak, bylo nam latwiej, bo mamy ksero, komputery i drukarki do naszej dyspozycji w pracy, nie placimy za to osobno. Na dodatek problem byl oczywisty i dla pieszych i kierowcow.
Instynktownie przeprowadzilysmy sprawe dosc prawidlowo.
Wykonalismy nastepujace czynnosci:
Wbrew pozorom, te wszystkie dzialania nie zajely zbyt duzo czasu.
Wkrotce oznakowanie poprawiono i przesunieto tablice reklamowa tak, by nie zaslaniala znakow na przejsciach dla pieszych. Dodatkowo obiecano zalozyc sprezyste bariery, ktore by utrudnialy kierowcom wypadanie z zakretu na rondzie. Skonczylo sie jednak zalozeniem betonowego murka pomalowanego w bialo-czerwone wzorki.
Zostal jeszcze jeden problem do slicznego zakonczenia z usmiechami: przydaloby sie ustalic, kto ponosi odpowiedzialnosc za wadliwy projekt, jego przyjecie i zrealizowanie ?.
W Wydziale Inzynierii Ruchu Urzedu Miejskiego w Gdansku wytlumaczono mi roznice miedzy Inzynieria Ruchu a Inwestycjami. Inzynieria Ruchu stawia swiatla i znaki, ale projekty drog sa robione przez Inwestycje i pod tymi projektami podpisuje sie ogromna ilosc Bardzo Uprawnionych Inzynierow oraz Bardzo Waznych Decydentow, tak ze dopuki nie znajdzie sie Jeszcze Wazniejszy Opiniodawca, lub ktos nie zostanie zabity, to nikt nie bedzie analizowac prawidlowosci tych decyzji.
Poszukujemy inzyniera drogowca z uprawnieniami i zacieciem spolecznym, bo nie mamy czym zaplacic, by fachowo udowodnil, ze skrzyzowanie jest zle zaprojektowane. Moze by dzieki temu chwycil zlecenie na jego poprawe?
Po wyborach samorzadowych 17.10.98 ma byc zupelnie nowa ekipa w zarzadzie miasta, juz bez UPR. Czy oni aby nie stwierdza, ze 'to nie my obiecywalismy'?
A wiec, prawie ze tak bedzie: tuz po wyborach w "Gazecie Wyborczej" zobaczylam
informacje o zamierzeniach inwestycyjnych na rok 1999:
zobaczylam KONTYNUACJE budowy oswietlenia na skrzyzowaniu moich
ulic: Rakoczego i Nowej Jaskowej Doliny.
Od polowy listopada 1998 zaczeto cos kopac na skrzyzowaniu - swiatla zadzialaly pod koniec stycznia 1999.
Basia Glowacka jastra@ jastra.com.pl
==============================
http://www.jastra.com.pl/!plan.htm
do
strony poczatkowej / to begin page